艣roda, 29 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 8. (FI/EE/LV/LT/PL)

Zatrzyma艂o si臋 trzech postawnych motocyklist贸w. Przygotowany na dziwne mo偶liwo艣ci, zrzuci艂em plecak i wyprostowa艂em si臋, jednak okaza艂o si臋, 偶e chc膮 tylko pogada膰. Tylko jeden z nich zna艂 angielski i t艂umaczy艂 pozosta艂ym, z ich be艂kotu rozumia艂em tylko "perkele".
Mo偶e niegrzeczne by艂o trzymanie wystawionego kciuka podczas rozmowy, ale nie liczy艂em na to, 偶e faktycznie co艣 mo偶e si臋 zatrzyma膰, gdy jest nas czterech na poboczu. Niespodzianka! Zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. Ch艂opak i dziewczyna, na oko dwadzie艣cia-par臋 lat. Czarne stroje, w艂osy do ramion, mn贸stwo kolc贸w, makija偶, u ch艂opaka du偶y zarost. Motocykli艣ci troch臋 si臋 zl臋kli i odjechali, ja wrzuci艂em na luzie plecak do samochodu. Ch艂opak patrzy艂 na mnie spode 艂ba, jednak usiad艂em na tylnym siedzeniu ca艂kowicie oboj臋tnie, lekko si臋 u艣miechaj膮c. Troch臋 si臋 zdziwili, ale dwa lata w zespole gotyckim przyzwyczai艂y mnie do r贸偶nych stroj贸w. Jechali a偶 do Tampere. Strza艂 w dziesi膮tk臋.
Ko艂o 23 zatrzymali艣my si臋 po raz pierwszy, a mi uda艂o si臋 sfotografowa膰 pierwszy od wielu, wielu dni zach贸d s艂o艅ca.

Wysiedli艣my z samochodu i kierowca podszed艂 do mnie.
- I'm Mikko. - jego g艂os by艂 wr臋cz groteskowo wysoki, a r臋ka przypomina艂a fl膮dr臋. Poza tym dogadywali艣my si臋 艣wietnie, reszta podr贸偶y min臋艂a nam w rozmowie o fi艅skich i polskich zespo艂ach metalowych i o 4.30 dotarli艣my na du偶膮 stacj臋 benzynow膮 przed Tampere.
Poszed艂em na parking dla camper贸w, upewni艂em si臋, 偶e 偶adne dzikie zwierz臋 na mnie nie wyskoczy i jest czysto, a potem po艂o偶y艂em si臋 przy metalowej siatce oddzielaj膮cej parking od lasu.

W Tampere by艂em w okolicach 13.30. Mia艂em ma艂膮 pokus臋, 偶eby uda膰 si臋 do miasteczka o nazwie Nokia, jednak skapitulowa艂em. Na miejscu zasta艂em ju偶 jak膮艣 par臋 艂api膮c膮 stopa do Helsinek, wi臋c usiad艂em na przystanku i grzecznie poczeka艂em. Kiedy przysz艂a kolej na mnie, odszed艂em kilkadziesi膮t metr贸w od plecaka i wyszed艂em zza drzew, by by膰 jak najlepiej widoczny. Co jaki艣 czas jednak patrzy艂em do ty艂u i... bardzo dobrze, bo za kt贸rym艣 razem zobaczy艂em bezdomnego przypatruj膮cego si臋 moim rzeczom. Podszed艂em do niego szybkim krokiem, a ten spojrza艂 na mnie i... nienagann膮 angielszczyzn膮 powiedzia艂, 偶e zastanawia艂 si臋, do kogo to nale偶y.

W ko艅cu zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. W 艣rodku m艂oda para - i to dos艂ownie! Ma艂偶e艅stwo z trzydniowym sta偶em, wioz膮ce garnitur z powrotem do wypo偶yczalni w Helsinkach. Idealnie. Po drodze okaza艂o si臋, 偶e s膮 zagorza艂ymi katolikami i wi臋kszo艣膰 trasy up艂yn臋艂a na dysputach o Biblii i chrze艣cija艅stwie w Polsce. Pocz臋stowali mnie malinami i czym艣, co wygl膮da艂o jak wi艣nie, jednak by艂o wielokrotnie s艂odsze.

Helsinki! Nie mam poj臋cia, co s膮dzi膰 o tym mie艣cie. Siedmiopi臋trowe "kamienice" z wielkiej p艂yty to jeden z najbardziej osobliwych widok贸w, jakie mia艂em okazj臋 widzie膰 (to samo z pewnym osiedlem - z jednej strony widok na zabytkow膮 cz臋艣膰 Helsinek, a z drugiej... na oczyszczalni臋 艣ciek贸w). Kontrastowa艂y w dziwny spos贸b z przepi臋kn膮, star膮 architektur膮. Wszystkie napisy na drogowskazach przet艂umaczono r贸wnie偶 na szwedzki - odetchn膮艂em z ulg膮, bo dzi臋ki temu wiedzia艂em, gdzie mam i艣膰.

W porcie si臋 pogubi艂em i przez przypadek poszed艂em najpierw do starej cz臋艣ci. Kiedy ju偶 si臋 zorientowa艂em, gdzie mam i艣膰, w moich nogach by艂o ju偶 kilka kilometr贸w wi臋cej i nic nie sz艂o tak 艂atwo. W ko艅cu jednak znalaz艂em w艂a艣ciw膮 drog臋 nad brzegiem Zatoki Fi艅skiej. I to w艂a艣nie w tamtym miejscu po raz pierwszy w 偶yciu podrywa艂 mnie lekko podpity gej.

- Fehrbfvanhmvnbfahkwjilngbjhavf!
- Nie m贸wi臋 po fi艅sku.
- M贸wi臋, 偶e te torby wygl膮daj膮 na strasznie ci臋偶kie. - tutaj delikatnie pog艂aska艂 mnie po ramionach. -  Daj, ponios臋 ci. - zacz膮艂 g艂aska膰 mnie po plecach.
- Bardzo dzi臋kuj臋, ale poradz臋 sobie bez problemu.
- Ojej, spokojnie, nie jestem 偶adnym z艂odziejem ani nic! No widz臋, jak si臋 m臋czysz, pomog臋 ci, co ty na to?
- Dzi臋kuj臋. Nie.
- Idziesz na prom?
- Tak. P艂yn臋 do Tallina.
- O tej porze?
- Tak, jeszcze kursuj膮.
- Wiesz co, nie wydaje mi si臋. Chod藕 do mojego mieszkania, wezm臋 ci rzeczy, b臋dzie naprawd臋 fajnie...

Dodajmy do tego niski g艂os (kt贸ry w za艂o偶eniu mia艂 by膰 chyba poci膮gaj膮cy) i twarz w odleg艂o艣ci dziesi臋ciu centymetr贸w...
W ko艅cu jednak uda艂o mi si臋 oswobodzi膰 (upewni艂em si臋 najpierw, 偶e nic nie zgin臋艂o mi z kieszeni - okaza艂o si臋 jednak, 偶e pan mia艂 prawdopodobnie czysto towarzyskie zamiary).

W porcie okaza艂o si臋, 偶e promy do Tallina kursuj膮 24 godziny na dob臋, ale pan "nie-wydaje-mi-si臋" na pewno zapomnia艂 mi o tym powiedzie膰.
Plan by艂 prosty - mam gor膮czk臋, wi臋c w Tallinie nie wyci膮gam ju偶 kciuka, tylko id臋 na PKS do Warszawy. Wiedzia艂em, 偶e wysi膮d臋 z promu o 23, a pierwszy autobus odje偶d偶a o 6. Przygotowany na najgorsze, zszed艂em na l膮d.

Ale najgorszego wcale nie by艂o. Tallin jest pi臋kny i nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰, by do niego wr贸ci膰. Pomijaj膮c kilku esto艅skich dres贸w, kt贸rzy 艣miali si臋 z moich baga偶y, mam tylko i wy艂膮cznie dobre wspomnienia. Przespacerowa艂em si臋 na polecan膮 przez Arnta star贸wk臋 i opad艂a mi szcz臋ka.
Niewiele polskich miast mo偶e konkurowa膰 z Tallinem.

Zatrzyma艂em si臋 w pobliskim fast-foodzie na pyszny koktajl z mango, a potem postanowi艂em uda膰 si臋 na Lastekodu 46. Dworzec autobusowy.
Przeszed艂em przez przypadek obok ameryka艅skiej ambasady. M贸j organizm nie wyrabia艂 i musia艂em zatrzyma膰 si臋 praktycznie naprzeciwko budynku, ale szybko za艂o偶y艂em plecak i ruszy艂em, gdy zobaczy艂em, 偶e w moj膮 stron臋 idzie stra偶nik, trzymaj膮c r臋k臋 na kaburze. Pewnie wzi膮艂 mnie za jakiego艣 szpiega, bo kto normalny wa艂臋sa si臋 przy ameryka艅skiej ambasadzie z ogromnym plecakiem o drugiej w nocy?

W ko艅cu. Lastekodu. Po艂o偶y艂em swoje rzeczy na opuszczonym przystanku autobusowym i odetchn膮艂em z ulg膮. Nie b臋dzie ju偶 du偶o wi臋cej d藕wigania. Wtedy te偶 zauwa偶y艂em, jak ciep艂o jest tej nocy... Wcze艣niej tak bardzo marz艂em, nawet maszeruj膮c z plecakiem. Tam? Prawdopodobnie najcieplejsza noc w 偶yciu sp臋dzona w ca艂o艣ci na dworze.
Kto艣 mi si臋 przypatrywa艂. Po chwili podszed艂 do mnie pewien cz艂owiek i zacz膮艂 m贸wi膰 co艣 po esto艅sku. Otworzy艂em szeroko oczy, nie mia艂em poj臋cia o czym do mnie m贸wi. Spojrza艂 i spr贸bowa艂 po rosyjsku... Ja pr贸bowa艂em angielskiego, niemieckiego, francuskiego. W ko艅cu uda艂o nam si臋 dogada膰 w rosyjsko-migowym (zreszt膮, kolejne 24 godziny mia艂y si臋 okaza膰 dla mnie niezwyk艂ym odkryciem - rozumiem rosyjski!). Rosjanin zaprosi艂 mnie do pobliskiego baru na kapu艣niak z pomidorami. Zrobi艂o mi si臋 mi艂o i poszed艂em, a on usiad艂 naprzeciwko mnie. "No zam贸w!". Aha. Czyli takie zaproszenie.

W ko艅cu nasta艂 upragniony 艣wit i dworzec zosta艂 otwarty. Wszed艂em, a tu niespodzianka - jedyne mi臋dzynarodowe po艂膮czenia to te do Rygi i Sankt Petersburga... Na dodatek autobus do Rygi odjecha艂 pi臋膰 minut temu. Cierpliwo艣膰 to cnota - kupi艂em bilet na nast臋pny autobus do Rygi i czeka艂em na 艂aweczce.

W ko艅cu nadjecha艂 upragniony autobus. Pe艂en wypas - wi-fi, klimatyzacja, a w pok艂adowym telewizorze teledysk... Faith No More?! To wygl膮da艂o zbyt pi臋knie i zastanawia艂em si臋, gdzie jest haczyk. Po kilku minutach straci艂em w膮tpliwo艣ci - po Faith No More nast膮pi艂a Rihanna, Britney Spears, Lady Gaga i jakie艣 rosyjskoj臋zyczne gwiazdki.

Troszk臋 si臋 zdrzemn膮艂em w autobusie, ale wysiad艂em w por臋. Moje pierwsze spostrze偶enie? Dworzec autobusowy w Rydze jest sto razy bardziej zadbany, ni偶 Dworzec Zachodni w Warszawie (a przy okazji trzy razy wi臋kszy). Zobaczy艂em, 偶e na g贸rze jest prysznic i oczywi艣cie od razu pobieg艂em. Mina troch臋 mi zrzed艂a, gdy zobaczy艂em cen臋 - trzy 艂aty... Tym niemniej jednak z ch臋ci膮 skorzysta艂em.

Kolejna niespodzianka - bilet do Warszawy okaza艂 si臋 by膰... stosunkowo tani. Bilet normalny kosztuje oko艂o 60 z艂otych, nie wspominaj膮c ju偶 o studenckim.

Odda艂em baga偶 do przechowalni i postanowi艂em zobaczy膰 jeszcze kawa艂eczek Rygi. Nogi niestety daleko mnie nie zanios艂y. Znalaz艂em ko艣ci贸艂, chcia艂em wej艣膰 do 艣rodka i poprosi膰 o bezpieczny powr贸t do domu. Nic z tego. Czwarty ko艣ci贸艂 w trakcie wyprawy i czwarty zamkni臋ty na cztery spusty.
Tu偶 przy dworcu znajduj膮 si臋 olbrzymie hale targowe, a stragany rozci膮gaj膮 si臋 znacznie, znacznie dalej. Po艣r贸d nich stoj膮 beczkowozy z kwasem chlebowym. Poprosi艂em sprzedawc臋 o du偶y kubek Kvassu i momentalnie poczu艂em, 偶e to jedna z najlepszych inwestycji w trakcie tej wyprawy. Zastanawia艂em si臋, czy kupi膰 ca艂膮 butelk臋 i wzi膮膰 do Polski. W tym momencie zacz臋艂a si臋 olbrzymia ulewa. Ludzie wr臋cz panikowali, czego艣 takiego jeszcze nie widzia艂em. Sprzedawcy zamkn臋li si臋 razem z beczkowozami. "No tak" - pomy艣la艂em w tym momencie - "kto艣 na g贸rze podj膮艂 decyzj臋 za mnie". Po kilku minutach jednak si臋 rozpogodzi艂o i wszystko wr贸ci艂o do normy. Bez namys艂u wzi膮艂em butelk臋.

Wszed艂em do hali, by zrobi膰 jakie艣 zakupy na drog臋 i 艂ezka zakr臋ci艂a mi si臋 w oku po raz kolejny. Tak pami臋ta艂em hal臋 nieopodal swojego domu w po艂owie lat 90., zanim j膮 zamkni臋to. Spaceruj膮c przez ten malutki skrawek Rygi mia艂em wra偶enie, 偶e cofn膮艂em si臋 troch臋 w czasie. 艁otwa nie zd膮偶y艂a odrzuci膰 tyle radzieckiego "dziedzictwa", co cho膰by Estonia, czy Polska.

Wybi艂a godzina. Wzi膮艂em swoje rzeczy i pomaszerowa艂em na odpowiednie stanowisko, a po d艂u偶szej chwili podjecha艂 autobus.
- Sergjbenrjhwvfmjrg? - spyta艂a mnie 艂adna 艁otyszka pakuj膮ca rzeczy do baga偶nika.
- Warszawa. - odpowiedzia艂em.
Naklei艂a co艣 na moim plecaku i po艂o偶y艂a go prawie na wierzchu.
- Dzi臋kuj臋. - wyszczerzy艂a do mnie z臋by, a ja zacz膮艂em si臋 zastanawia膰, kiedy raz us艂ysza艂em to s艂owo wypowiedziane tak poprawnie. Fin, kt贸ry podrzuci艂 mnie do Rovaniemi, m贸wi艂 nie藕le, ale czego艣 brakowa艂o. Inga nie mia艂a zielonego poj臋cia, jak to wym贸wi膰. Pani z wyspy Stord pr贸bowa艂a...

Ca艂a wyprawa stan臋艂a mi przed oczami, gdy drzema艂em w autobusie. Budzi艂em si臋 trzy razy - pierwszy raz w Wilnie, aby cho膰 postawi膰 stop臋 na litewskiej ziemi podczas postoju. Drugi raz ju偶 w Polsce, w okolicach Bia艂egostoku - w straszliwie g臋stej mgle, w艣r贸d p臋dz膮cych tir贸w (mia艂em nadziej臋, 偶e to tylko sen). Trzeci raz - w Markach.
"Warszawa, one hour" - powiedzia艂a 艁otyszka. A mo偶e to nie by艂a 艁otyszka? Ci臋偶ko stwierdzi膰, bo "do widzenia" powiedzia艂a do mnie r贸wnie nienagann膮 polszczyzn膮.

Wysiad艂em, wzi膮艂em sw贸j plecak z baga偶nika, poszed艂em w stron臋 miasta.
Nieca艂膮 godzin臋 p贸藕niej pi艂em ju偶 herbat臋 w swoim domu.

pi膮tek, 24 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 7. (FI)

Na nast臋pny transport troch臋 si臋 naczeka艂em, ale wreszcie - z psychodelicznych pag贸rk贸w nieopodal Karigasniemi (偶adne zdj臋cie nie by艂o w stanie odda膰 tego, jak wygl膮da granica norwesko-fi艅ska) zgarn膮艂 mnie swoim pick-upem Fin ubrany tylko i wy艂膮cznie w swoje spodnie na szelkach. Od razu przypomnia艂y mi si臋 jak偶e trafne s艂owa Ingi: "Laponia to Teksas Europy". Faktycznie, poczu艂em si臋 jak w jakim艣 ameryka艅skim filmie.

Dwadzie艣cia kilometr贸w to by艂o troch臋 ma艂o, zwa偶ywszy na to, 偶e jeszcze tego samego dnia chcia艂em si臋 dosta膰 do Sodankyli, ale cieszy艂em si臋, 偶e mog臋 si臋 wydosta膰 z Karigasniemi. Niestety, dalej nie by艂o ju偶 tak r贸偶owo - zosta艂em podrzucony do jakiego艣 sklepiku z pami膮tkami w samym 艣rodku pustki. Przeszed艂em jaki艣 kilometr z moim plecakiem, min膮艂em jaki艣 elektroniczny 艣mietnik? i opad艂em z si艂. Bardzo, bardzo nie chcia艂em nocowa膰 w tym miejscu, jednak nie jecha艂o zupe艂nie nic - jak na z艂o艣膰! I w艂a艣nie wtedy pozna艂em nowych towarzyszy mojej wyprawy - lemingi.

Prawdziwe lemingi troch臋 r贸偶ni膮 si臋 od tych znanych z sympatycznej gry komputerowej, chocia偶 faktycznie mog膮 zosta膰 uznane za najg艂upsze zwierz臋ta na 艣wiecie. Musia艂em odgania膰 ma艂e gryzonie od mojego plecaka. Dzia艂a艂y w pojedynk臋, jednak nie zawsze ucieka艂y - czasem po prostu stawa艂y na dw贸ch 艂apkach i pr贸bowa艂y mnie wystraszy膰 swoimi gigantycznymi z臋bami o wielko艣ci kilku milimetr贸w. Faktycznie - mo偶na by艂o si臋 wystraszy膰. Cho膰 to i tak nic w por贸wnaniu z tym, gdy jeden z leming贸w wszed艂 na asfalt i pr贸bowa艂 wystraszy膰 tira...
W pewnym momencie zacz臋艂o pada膰, wyci膮gn膮艂em wi臋c dar Norwega - bia艂膮 kurtk臋, kt贸ra okaza艂a si臋 by膰 kurtko-spodniami. Troszk臋 przypomina艂a mi kaftan bezpiecze艅stwa, ale poza tym by艂a rewelacyjna i ch臋tnie podzi臋kowa艂bym osobi艣cie Norwegowi, gdybym tylko m贸g艂 go gdziekolwiek znale藕膰. Dwie pozosta艂e, "polskie" kurtki pos艂u偶y艂y do przykrycia moich rzeczy...
Zacz臋艂o si臋 艣ciemnia膰 (cho膰 wiedzia艂em, 偶e do ko艅ca i tak si臋 nie 艣ciemni), wzi膮艂em wi臋c sw贸j plecak i postanowi艂em doj艣膰 tak blisko nast臋pnej wioski, jak si臋 da - dzieli艂y mnie od niej 33 kilometry.
Po oko艂o trzech przejecha艂 samoch贸d - pomacha艂em r臋k膮, ale si臋 nie zatrzyma艂. Zrezygnowany poszed艂em dalej, by za dwoma zakr臋tami zobaczy膰... ten sam samoch贸d, w kt贸rym siedzia艂 jaki艣 ch艂opak ze swoj膮 dziewczyn膮, oboje bardzo zdziwieni.

- Zastanawiali艣my si臋, czy to cz艂owiek, czy renifer przy drodze.
- Sugerujecie, 偶e jestem gruby i mam cztery nogi?
- Nie, sugerujemy, 偶e nie powiniene艣 chodzi膰 w bia艂ej kurtce i spodniach, je偶eli chcesz z艂apa膰 stopa, bo niekt贸rzy mogliby wzi膮膰 Ci臋 jeszcze za ducha. Podwie藕膰 ci臋 do Ivalo?

Ivalo? Sto kilometr贸w dalej? Oczywi艣cie! Skwapliwie skorzysta艂em z propozycji. Po drodze okaza艂o si臋, 偶e moi kierowcy pochodz膮 z Aarhus i s艂uchaj膮 dobrej muzyki. Okaza艂o si臋 te偶, 偶e nie widzieli jeszcze Efterklang na 偶ywo i bardzo mi zazdroszcz膮.
Ponadto dowiedzia艂em si臋, 偶e raz na siedem lat w Laponii pojawia si臋 dos艂ownie plaga leming贸w. Zgadnijcie kiedy nast膮pi艂a ostatnio? Tak, w 2011.

W Ivalo byli艣my tu偶 przed pierwsz膮. Szuka艂em jakiego艣 艂adnego, niezalemingowanego miejsca, 偶eby si臋 przespa膰 - ostatecznie znalaz艂em jaki艣 camping, nie do ko艅ca legalnie po艂o偶y艂em si臋 pod najbli偶szym drzewkiem i bezczelnie wpi膮艂em sw贸j telefon do znalezionego, niezablokowanego gniazdka. Rano zmywa艂em si臋 do艣膰 szybko, ale nie dlatego, 偶e kto艣 mnie 艣ciga艂 z powodu nielegalnego noclegu - by艂o do艣膰 p贸藕no, a ja wed艂ug planu chcia艂em dotrze膰 jeszcze tego samego dnia do Rovaniemi.

Wyszed艂em na drog臋 i niespodzianka! Zn贸w zatrzyma艂 si臋 pierwszy samoch贸d, na kt贸ry machn膮艂em, a paryski kolega po raz kolejny spojrza艂by z niedowierzaniem - camper prowadzony przez emeryta, z przyczep膮 na 艂贸d藕 z ty艂u.
Okaza艂o si臋, 偶e sympatyczny staruszek jedzie prosto do Rovaniemi. Prosto? No, nie do ko艅ca. Wydawa艂 si臋 by膰 bardzo podekscytowany tym, 偶e wzi膮艂 autostopowicza z Polski - opowiada艂 o tym, jak by艂 w Krakowie i Lublinie, powiedzia艂 kilka s艂贸w po polsku. Ciekawostka: pierwsz膮 osob膮 z Polski, jak膮 wymieni艂, by艂 Adam Ma艂ysz.
To przeja偶d偶ka, kt贸r膮 wspominam bardzo dobrze. Starszy pan zje偶d偶a艂 kilkakrotnie z drogi, aby pokaza膰 mi ciekawe miejsca na trasie (do kt贸rych nieraz trzeba by艂o si臋 dosta膰 w膮skimi dr贸偶kami, osoby postronne patrzy艂y z niepokojem na przyczep臋), wzi膮艂 mnie do muzeum Laponii, a na koniec postawi艂 kaw臋 i nale艣niki z moroszk膮 (cloudberries).
By艂o ju偶 troch臋 po siedemnastej, kiedy poprosi艂em o wysadzenie przy wiosce 艢wi臋tego Miko艂aja. Po偶egnali艣my si臋, a ja przeszed艂em przez lini臋 oznaczaj膮c膮 ko艂o podbiegunowe - wr贸ci艂em na po艂udniow膮 stron臋 po kilku dniach.

Mia艂em nadziej臋, 偶e zastan臋 jeszcze 艢wi臋tego Miko艂aja, by prosi膰 go o bezpieczny powr贸t do domu, ale niestety - tego dnia sko艅czy艂 ju偶 prac臋. Pow艂贸czy艂em si臋 wi臋c po wiosce, natrzaska艂em troch臋 zdj臋膰...
...i do samego Rovaniemi (osiem kilometr贸w dalej) podrzuci艂o mnie pi臋ciu student贸w - do dzi艣 nie mam poj臋cia, jakim cudem zmie艣cili艣my si臋 wszyscy w tym samochodzie.
Podrzucili mnie na jedyny camping w Rovaniemi. Niestety, okaza艂o si臋, 偶e nie do艣膰, 偶e za samo wej艣cie trzeba zap艂aci膰 20 euro, to jeszcze nie pozwalaj膮 nocowa膰 bez namiotu. Planowa艂em zmy膰 si臋 stamt膮d bardzo szybko, jednak to ja zosta艂em zmyty - olbrzymia ulewa w kilka sekund przemoczy艂a wszystko, co mia艂em, nie zd膮偶y艂em nawet wyj膮膰 moich trzech kurtek. Ociekaj膮c wod膮 i dr偶膮c z zimna przeszed艂em jakie艣 dwa kilometry na drug膮 stron臋 rzeki, a nast臋pnie w okolicach centrum handlowego stan膮艂em na skrzy偶owaniu, 偶eby z艂apa膰 cokolwiek jad膮cego dalej. Niestety, przez ponad godzin臋 nikt si臋 nie zatrzyma艂, wycofa艂em si臋 w stron臋 jakiej艣 klatki schodowej w bloku. Tam ju偶 tak nie wia艂o, a ja naprawd臋 zastanawia艂em si臋, czy nie sp臋dzi膰 tam nocy, gdy nagle... kilka metr贸w dalej zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. Wystawi艂em g艂ow臋.

- To ty 艂apa艂e艣 tutaj stopa do Kemi?
- Nooo, tak, to ja.
- A wiesz, 偶e stoisz w z艂ym miejscu?
- ?!?!! Przecie偶 tutaj jest drogowskaz.
- Tak, ale nikt t臋dy nie je藕dzi. Chod藕, zabierzemy ci臋 we w艂a艣ciwe miejsce.

No i zabra艂y. Dwie fi艅skie dziewczyny w moim wieku podrzuci艂y mnie zaledwie kilka kilometr贸w, ale na jak膮艣 ca艂odobow膮 stacj臋 benzynow膮 na drodze ekspresowej. Wszed艂em do 艣rodka, herbata za sze艣膰dziesi膮t cent贸w wygl膮da艂a do艣膰 zach臋caj膮co. Do czasu, gdy do kuchni spod stolika przemkn臋艂o co艣 wygl膮daj膮cego na wielkiego szczura.

Wyszed艂em, by rozejrze膰 si臋 za jakim艣 艂adnym miejscem na nocleg. Niewielki lasek obok wygl膮da艂 zach臋caj膮co, ale po przej艣ciu paru krok贸w okaza艂o si臋, 偶e tkwi臋 po kostki w bagnie. Rozejrza艂em si臋. Po drugiej stronie trasy sta艂 salon samochodowy, a przed nim ma艂y plac zabaw. Szalony pomys艂 rozwin膮艂 si臋 w mojej g艂owie...
Sprawdzi艂em godzin臋 otwarcia - si贸dma. W porz膮dku. Czyli mog臋 nastawi膰 budzik na 6.45 i niepostrze偶enie znikn膮膰, zanim jakie艣 dzieci si臋 mnie wystrasz膮. Usadowi艂em si臋 wygodnie na piasku pod drewnian膮 konstrukcj膮, maj膮c pewno艣膰, 偶e je艣li znowu zacznie pada膰, to przynajmniej nie zmokn臋...

Obudzi艂em si臋 przed dziesi膮t膮, by zobaczy膰 kilka zdziwionych twarzy zza szyb salonu. Musia艂em spa膰 do艣膰 twardo, bo przespa艂em kilka telefon贸w.
Nie wiedzia艂em, co si臋 dzieje, ale minut臋 po przebudzeniu mnie ol艣ni艂o. Mia艂em imieniny, a ilo艣膰 dzwoni膮cych os贸b pozytywnie mnie zszokowa艂a.
Niestety, wsta艂em i mocno zakr臋ci艂o mi si臋 w g艂owie. Czu艂em si臋 fatalnie i po kr贸tkich przemy艣leniach z b贸lem serca wykre艣li艂em z mapy Kuopio. Nast臋pnym razem.

Dokula艂em si臋 jako艣 do Kemi. Zrobi艂em porz膮dne zakupy, przebra艂em si臋 w czyste ubranie na zapleczu jakiego艣 centrum handlowego i kupi艂em sobie ryb臋 z frytkami - pierwszy, porz膮dny obiad od czas贸w Sarnes. Poczu艂em si臋 nieco lepiej i ruszy艂em dalej...
Zn贸w przekona艂em si臋 o szybko艣ci jednego z najwspanialszych wynalazk贸w ludzko艣ci - autostopu. Po艂ow臋 drogi do Oulu pokona艂em dzi臋ki 偶yczliwo艣ci jedynego kierowcy na trasie, z kt贸rym nie mog艂em si臋 dogada膰 w 偶adnym sensownym j臋zyku (a dogadali艣my si臋 dzi臋ki 艂amanofi艅sko-migowo-angielsku). Kilka minut p贸藕niej zgarn膮艂 mnie ju偶 nast臋pny, lekko paranoiczny kierowca, kt贸ry... "widzia艂 mnie wcze艣niej w Kemi, ale w sumie nie wiedzia艂, czy jestem autostopowiczem, czy przydro偶nym z艂odziejem".
Z艂oty cytat?
"Hey, I know a word in Polish! SAMICA!"

I zn贸w du偶a stacja benzynowa, tym razem na przedmie艣ciach Oulu. Ale tym razem nie byle jaka... Spory hotel, olbrzymi, naturalny, geotermalny basen (kt贸ry wygl膮da艂 tak niesamowicie zach臋caj膮co...), sklepy, a przede wszystkim PRYSZNIC. Wskoczy艂em do 艣rodka z rado艣ci膮, po moim wyj艣ciu zauwa偶y艂em 艂ypi膮cego na mnie gro藕nie w艂a艣ciciela sklepu. No co? Sk膮d mia艂em wiedzie膰, 偶e prysznic jest p艂atny dwa euro?
Znowu kr贸ciutka, kilkukilometrowa podw贸zka i ma艂y przystanek autobusowy. Robi艂o si臋 magicznie, na r贸偶owym niebie pojawi艂 si臋 du偶ych rozmiar贸w balon, a cho膰 s艂o艅ce wyra藕nie chyli艂o si臋 w stron臋 horyzontu, to wiedzia艂em, 偶e noc b臋dzie jeszcze bia艂a...

niedziela, 19 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 6. (NO)

Kiedy dotar艂em z powrotem na parking przy Knivskjellodden, by艂a ju偶 prawie 22. Do Sarnes podrzuci艂a mnie pewna mi艂a para w okolicach trzydziestki.
Pani powiedzia艂a "o, tu chce" i ju偶 mia艂em cieszy膰 si臋, 偶e spotka艂em Polak贸w, ale spojrza艂em na rejestracj臋 samochodu: Czesi.
W Sarnes okaza艂o si臋, 偶e zn贸w jest pi膮tka go艣ci - tym razem byli to Niemiec i Austriak (kt贸rych imion niestety nie zapami臋ta艂em). Postanowili oni odwiedzi膰 najwy偶sz膮 g贸r臋 w ka偶dym kraju europejskim. Niestety nie wiem, jak w tym konkretnym momencie wygl膮daj膮 ich "zdobycze", ale bior膮c pod uwag臋, 偶e po dw贸ch tygodniach podr贸偶y mieli zaliczone ju偶 pi臋膰 czy sze艣膰 kraj贸w -
chapeau bas!

Tego samego dnia rano s膮siad przyni贸s艂 wielkiego 艂ososia, kt贸rego z艂owi艂 dzie艅 wcze艣niej w Morzu Barentsa - przyjecha艂em grubo po 22, a ryba wci膮偶 si臋 dopieka艂a... W ko艅cu Alain stwierdzi艂, 偶e nie ma po co d艂u偶ej czeka膰 i rozpocz膮艂 si臋 przesympatyczny m臋ski wiecz贸r, przy absolutnie przepysznym 艂ososiu, "piwie z najdalej wysuni臋tego na p贸艂noc browaru 艣wiata" (tak, oni maj膮 bzika na tym punkcie) i papierosach (jako jedyny niepal膮cy w tym towarzystwie odczu艂em drobny dyskomfort, gdy "czerwony domek w Sarnes" wype艂ni艂 si臋 po brzegi dymem). Zegar biologiczny po raz kolejny zawi贸d艂 i po艂o偶yli艣my si臋 spa膰 w pe艂nym s艂o艅cu, o 2 w nocy.

21 lipca obudzi艂em si臋 do艣膰 wcze艣nie, 偶eby zd膮偶y膰 jeszcze zrobi膰 pranie. Zamierza艂em wyruszy膰 po po艂udniu w stron臋 Lakselv, gdzie czeka艂 ju偶 na mnie nast臋pny nocleg, jednak kolega z Niemiec przekona艂 mnie, 偶eby艣my pojechali jeszcze wsp贸lnie na Nordkapp - ten "turystyczny". Na pocz膮tku do艣膰 ostro si臋 broni艂em, maj膮c w g艂owie fakt, 偶e za sam wst臋p trzeba zap艂aci膰 ~140 z艂. Przekonali mnie jednak argumentem, 偶e wejd臋 za darmo.

I faktycznie - Arnt podrzuci艂 nas do znaku "Nordkapp 500 m", wysadzi艂 nas z samochodu i kaza艂 przej艣膰 naoko艂o. Odeszli艣my od drogi, w pewnym momencie mia艂em g艂upie uczucie, 偶e si臋 zgubimy - dooko艂a pustka, pola pe艂ne kamieni... W ko艅cu jednak zobaczyli艣my jeden pomnik, potem drugi, a p贸藕niej hal臋 Wmieszali艣my si臋 w t艂um turyst贸w, nikt nie zauwa偶y艂 nadprogramowych trzech os贸b ("nie ka偶dego sta膰 na taki wydatek, 艣rednio pokazuj臋 t臋 drog臋 trzem grupom w tygodniu" - Arnt).

Nordkapphallen jest olbrzymie, w 艣rodku mo偶na znale藕膰 praktycznie wszystko, co mo偶na sobie tylko wymarzy膰. Jest kino, kt贸re pokazuje kilka razy dziennie panoramiczny film z okolicy ("o, patrzcie, to nasz domek!"), restauracje, puby, hotel, nawet nowoczesna kaplica.
Ekipa palaczy wybra艂a Taras Kr贸lewski - tego dnia chmury by艂y bardzo nisko, po wyj艣ciu na taras mieli艣my nieziemski widok na Morze Barentsa spowite bia艂ym ca艂unem... Dziesi膮tki niemieckich emeryt贸w zosta艂y na g贸rze, zrobi艂o si臋 tak cicho i... magicznie. Nic dziwnego, 偶e by艂o to ulubione miejsce kr贸la Unii Szwedzko-norweskiej.

Przyszed艂 czas, by wr贸ci膰 do Sarnes, a dla mnie ta ci臋偶ka chwila, gdy trzeba by艂o wzi膮膰 plecak i wyruszy膰 w stron臋 Lakselv. Jeszcze tylko pami膮tkowe zdj臋cie, po偶egnania i mo偶na wyrusza膰 na przystanek autobusowy przy opuszczonej szkole.
Min臋艂a godzina...
Druga...
Trzecia...


Po czterech godzinach skapitulowa艂em. Pierwszy raz w trakcie ca艂ej wyprawy. Najpierw Niemiec, a p贸藕niej Alain przyszli, by namawia膰 mnie na jeszcze jedn膮 noc w Sarnes. Nie opiera艂em si臋 d艂ugo i po kilku minutach wyl膮dowa艂em na wieczornym grillu.
W tamtym momencie po raz pierwszy mia艂em okazj臋 przekona膰 si臋, co tak naprawd臋 oznacza fakt, 偶e jestem za ko艂em podbiegunowym. Druga po艂owa lipca, s艂o艅ce razi w oczy, a na termometrze dziesi臋膰 stopni... Kr贸tkie spodenki na pewno nie u艂atwia艂y mi tamtych chwil.

Kolejny dzie艅, kolejna pr贸ba. Wsta艂em stosunkowo wcze艣nie, 偶eby mie膰 wi臋cej czasu na "艂apanki". Ponowne po偶egnania, ponowne wyj艣cie na przystanek...
Tym razem jednak po dw贸ch godzinach zatrzyma艂a si臋 czerwona furgonetka. Kierowca by艂 bardzo sympatyczny, postawi艂 mi przejazd przez tunel (w贸wczas 47 koron), wiele pokazywa艂 i opowiada艂 o okolicach.
Cho膰by o promie, na kt贸ry do 1998 (rok otwarcia tunelu na Mageroy臋) trzeba by艂o czeka膰 po sze艣膰 godzin. O budynku, kt贸ry znikn膮艂 pod lawin膮, o norweskich portach...

Ponownie znajome Olderfjord. Troch臋 dziwnie si臋 czu艂em ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e tak naprawd臋 wracam ju偶 do domu i s膮 szanse, 偶e nigdy wi臋cej nie zobacz臋 tych miejsc (jak mia艂o si臋 p贸藕niej okaza膰 - by艂a to nieprawdziwa 艣wiadomo艣膰)... Po偶egna艂em si臋 z kierowc膮 furgonetki, odszed艂em kilkaset metr贸w i wyci膮gn膮艂em kolejn膮 kartk臋 - tym razem ju偶 z w艂a艣ciwym celem podr贸偶y tamtego dnia, Lakselv. Nie min臋艂o kilka minut i zatrzyma艂a si臋 pani z samochodem wy艂o偶onym w 艣rodku kocami. Jak mia艂o si臋 okaza膰, by艂a profesorem na jakiej艣 akademii rolniczej - kolejny wyk艂adowca uniwersytecki, kt贸ry mnie podrzuci艂.

Droga do Lakselv ma tylko 76 kilometr贸w, jednak jechali艣my do艣膰 d艂ugo, ze wzgl臋du na... owce wygrzewaj膮ce si臋 na asfalcie (!) - kolejne zwierz臋ta, po krowach, 艂osiach i reniferach, kt贸re nieznacznie przed艂u偶y艂y ilo艣膰 czasu sp臋dzonego przeze mnie w 艣rodkach transportu.
Kilka kilometr贸w przed Lakselv zatrzymali艣my si臋 na ma艂e "safari". Samotny renifer stoj膮cy na tle wielkiego, s艂onego jeziora wygl膮da艂 niesamowicie, ale niestety m贸j aparat nie podo艂a艂 temu zadaniu.

W Lakselv by艂em kr贸tko przed 18. Zadzwoni艂em do Norwe偶ki, u kt贸rej mia艂em nocowa膰, przy okazji zauwa偶aj膮c kilka nieodebranych po艂膮cze艅 od r贸偶nych os贸b... Inga wysz艂a po mnie z kr臋tego, rozleg艂ego osiedla dom贸w. Po chwili rozmowy wyja艣ni艂a si臋 zagadka telefon贸w - Anders Breivik.

Niemi艂e uczucia po opuszczeniu Sarnes zosta艂y w pewien spos贸b st艂umione poprzez odnalezienie nowego "domu" - Lakselv. Z ch臋ci膮 zatrzyma艂bym si臋 tam na d艂u偶ej, jednakowo偶 nast臋pnego dnia Inga wylatywa艂a do Hiszpanii, wi臋c nie mia艂em takiej okazji.
Nauczy艂em si臋 za to wielu norweskich s艂贸w (hallo, skjera?), zosta艂em wieczorem wyci膮gni臋ty do norweskiego pubu, gdzie obsiad艂 nas t艂um bli偶szych i dalszych znajomych Ingi. Poszed艂em po piwo, ale skapitulowa艂em widz膮c jego cen臋 (62 korony!). Norweskie kole偶anki widz膮c moj膮 niet臋g膮 min臋 pocz臋stowa艂y mnie snusem.
"Pr贸bowa艂e艣 kiedy艣 norweskiego tytoniu?"
"Tak, pr贸bowa艂em."
"A chcesz spr贸bowa膰 jeszcze raz?"

Norwegowie spo偶ywaj膮 tabak臋 w troszk臋 odmienny spos贸b, a mianowicie pakuj膮 j膮 w ma艂e woreczki i umieszczaj膮 pod g贸rn膮 warg膮. Wra偶enia smakowe s膮 dziwne, ale wszystkie pozosta艂e - niezapomniane. Po pi臋ciu minutach 艣wiat nie kiwa si臋, jak przy alkoholu, a zaczyna si臋 rozp艂ywa膰. Niestety, "trze藕wo艣膰" przychodzi znacznie szybciej, ni偶 w przypadku alkoholu, a odruchy wymiotne trwaj膮 do艣膰 d艂ugo.
Gdzie艣 po pierwszej wr贸cili艣my i poszli艣my spa膰. Inga naszykowa艂a mi kr贸lewskie pos艂anie, k艂ad膮c na 艂贸偶ku dwa materace (!), ko艂dr臋 i koc. Le偶a艂o si臋 bardzo wygodnie, ale nachodzi艂y mnie jakie艣 dziwne sny o zamachach, a dodatkowo przy艣ni艂 mi si臋 ca艂kiem 艂adny utw贸r...
"Dobrze ci si臋 spa艂o?"
"Tak, bardzo dobrze, dzi臋kuj臋."
"Ostatnio by艂a u mnie impreza, kole偶anka upar艂a si臋, 偶eby nocowa膰, wi臋c musia艂am j膮 po艂o偶y膰 w tym pokoju razem z innym couchsurferem, sko艅czy艂o si臋 tak, 偶e uprawiali seks analny na tym 艂贸偶ku. Wybacz, 偶e m贸wi臋 ci to dopiero teraz, ale nie m贸g艂by艣 zasn膮膰."

Z t膮 jak偶e mi艂膮 my艣l膮 przemaszerowa艂em przez osiedle w Lakselv. Odwiedzi艂em sklep, zaopatrzy艂em si臋 w chleb i smarowid艂o. Z u艣miechem spojrza艂em na cen臋 snusu (chcia艂em wzi膮膰 ma艂e pude艂eczko do Polski), z jeszcze wi臋kszym czym pr臋dzej opu艣ci艂em sklep.
Stan膮艂em tu偶 za miejscem, w kt贸rym ko艅czy艂o si臋 miasteczko z kolejn膮 kartk膮 - Karasjok. Po chwili do艂膮czy艂 do mnie Francuz w zbli偶onym do mnie wieku, kt贸ry te偶 chcia艂 si臋 tam dosta膰. "Jako do艣wiadczony autostopowicz" zacz膮艂 mi robi膰 wyk艂ad, jakie samochody nigdy si臋 nie zatrzymaj膮:
wed艂ug niego mia艂y by膰 to samochody po pierwsze prowadzone przez emeryt贸w, po drugie campery, po trzecie luksusowe. On m贸wi艂, ja trzyma艂em wyci膮gni臋t膮 r臋k臋. Niczym w kabarecie, zatrzyma艂 si臋 luksusowy camper prowadzony przez dw贸jk臋 emeryt贸w. 艢mia艂em si臋 do rozpuku widz膮c jego niet臋g膮 min臋.

Kilkadziesi膮t kilometr贸w min臋艂o szybko, tr贸jka pozosta艂ych pasa偶er贸w pomkn臋艂a w stron臋 Szwecji - ja pozosta艂em w Karasjok. Tam mia艂em chyba pierwszy raz wi臋ksz膮 styczno艣膰 z j臋zykiem lapo艅skim, kt贸ry jest jeszcze zabawniejszy od czeskiego.
Przeszed艂em most, zjad艂em lunch (chleb z HaPa - norweskim kajmakiem - to oryginalne wra偶enie smakowe, ale i "cz臋艣膰 norweskiej tradycji"...), po przej艣ciu dw贸ch kilometr贸w wyci膮gn膮艂em kciuk. I tutaj niespodzianka, zatrzyma艂 si臋 pierwszy samoch贸d, na kt贸ry pomacha艂em.

Pani podrzuci艂a mnie tylko 15 kilometr贸w jad膮c do pracy, ale by艂o to bardzo wa偶ne 15 kilometr贸w - ostatnie na norweskiej ziemi. Przejechali艣my rzek臋, przestawili艣my zegarki o godzin臋 wprz贸d i spojrzeli艣my na tabliczk臋 z napisem "Tervetuloa". Finlandia.

艣roda, 15 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 5. Wonderful Days (NO)

Na kole podbiegunowym sp臋dzi艂em swoj膮 najja艣niejsz膮 noc do tej pory. Prawie nie mog艂em spa膰 ze wzgl臋du na ilo艣膰 艣wiat艂a... Szybko jednak okaza艂o si臋, 偶e Norwegowie nie k艂ami膮 - ot贸偶 o wiele 艂atwiej jest przyzwyczai膰 si臋 do dnia polarnego, ni偶 do nocy polarnej. Po kilkunastu "bia艂ych nocach" wr贸ci艂em do domu i by艂em w stanie zasn膮膰 dopiero o 艣wicie... Nie pytajcie mnie dlaczego - ludzki organizm wci膮偶 potrafi zadziwi膰.

Dojechali艣my do Bognes przed jedenast膮. Jeden prom - ten, do kt贸rego zmierza艂 Leif - odp艂ywa艂 na Lofoty, a drugi - m贸j - do Skarberget. Statek ju偶 odbija艂, jednak "konduktor" da艂 znak za艂odze, aby si臋 wstrzyma艂a, gdy zobaczy艂 moj膮 sylwetk臋 kilkaset metr贸w dalej. Podbieg艂 do mnie i powiedzia艂, 偶e je艣li mam ochot臋, to mog臋 pop艂yn膮膰 tym statkiem (nast臋pny by艂 za dwie godziny), tylko musz臋 si臋 pospieszy膰, bo nie b臋d膮 czeka膰 wiecznie. Zrobi艂o mi si臋 bardzo mi艂o i czym pr臋dzej pobieg艂em w stron臋 statku.

Kiedy dotar艂em ju偶 do Skarberget, by艂em dobrej my艣li. Napisa艂em do Norwega, u kt贸rego mia艂em nocowa膰, 偶e wkr贸tce u niego b臋d臋 - w ko艅cu to tak blisko...
...ale niestety, czeka艂em tam rekordowe SZE艢膯 godzin, zanim kto艣 podrzuci艂 mnie do po艂owy drogi. Potem drugie p贸艂 i w Narviku by艂em dopiero w okolicach 19.

Moim gospodarzem by艂 Jimmy Anderson. Jest on podr贸偶nikiem niezwyk艂ym, w swoim 偶yciu odwiedzi艂 153 kraje i nie zamierza na tym poprzesta膰. Wydawa艂 si臋 by膰 do艣膰 zdenerwowany rozpadem Sudanu, kt贸ry nast膮pi艂 zaledwie kilka dni wcze艣niej.
Opowiedzia艂 mi o historii Narviku i... musz臋 przyzna膰, 偶e to jest co艣 zupe艂nie innego, ni偶 historia, kt贸r膮 wpaja si臋 nam, m艂odym Polakom.
Po pierwsze, starsi mieszka艅cy Narviku (delikatnie m贸wi膮c) nie darz膮 sympati膮 Aliant贸w. W trakcie wojny chcieli oni uczyni膰 Narvik mniej atrakcyjnym dla Niemc贸w - bombardowali wi臋c miasto, niszcz膮c domy, morduj膮c niczemu przecie偶 niewinnych Norweg贸w.
Po drugie, Narvik mia艂 du偶e znaczenie strategiczne, bo ten, kto go kontrolowa艂, mia艂 te偶 w r臋ku szwedzkie dostawy 偶elaza z Kiruny. Nie musz臋 m贸wi膰 o wojskowym znaczeniu tego materia艂u.
Niemcy zaj臋li Narvik, Alianci pr贸bowali go odbi膰, rzucono tam g艂贸wnie si艂y francuskie. Plan szed艂 znakomicie, nazi艣ci byli zszokowani. Hitler zaatakowa艂 jednak Francj臋 i wi臋kszo艣膰 wojsk... wycofa艂a si臋. Na polu bitwy pozostali tylko Polacy i Norwegowie.
W zwi膮zku z tym mieszka艅cy miasta bardzo ceni膮 sobie Polak贸w. W samym Narviku jest kilka czysto "polskich" miejsc - pomniki, cmentarze, tablice...

Sam Narvik nie jest osza艂amiaj膮co pi臋knym miastem, ale jego historia jest bardzo kr贸tka (niewiele ponad sto lat). Trzeba jednak przyzna膰, 偶e znajduje si臋 w niesamowitej okolicy - samo miasto jest nie tylko bram膮 do Lofot贸w, ale i bram膮 na sam膮, najdziksza p贸艂noc.

Po d艂ugich rozmowach z Jimmym przy 偶ubr贸wce przyszed艂 czas na sen. Ja sam by艂em zdziwiony - jak to, s艂o艅ce za oknem, a my idziemy ju偶 spa膰?
Spojrza艂em na zegarek i opad艂a mi szcz臋ka. 1:30.


Rano opu艣ci艂em dom Jimmy'ego. Wiedzia艂em, 偶e b臋d臋 mia艂 problemy z kolejnym noclegiem, wi臋c postanowi艂em dotrze膰 na sam膮 p贸艂noc tak szybko, jak to mo偶liwe, omijaj膮c Tromso. Kieruj膮c si臋 w stron臋 przedmie艣膰 zauwa偶y艂em na wielkim drogowskazie, 偶e jestem bli偶ej Bieguna P贸艂nocnego, ni偶 domu.

Jeszcze tego samego dnia dotar艂em do Alty. Podrzuci艂 mnie niezwykle uprzejmy kierowca tira, a by艂 to jeden z najprzyjemniejszych przejazd贸w. Zdziwi艂em si臋, gdy powiedzia艂, 偶e ma 55 lat - nie da艂bym mu wi臋cej, ni偶 40. Opowiada艂 du偶o o swojej pracy, o swojej 29-letniej dziewczynie, o tym, 偶e wkr贸tce czeka go emerytura i chce przenie艣膰 si臋 na Filipiny.
O 22:30 byli艣my w Alcie - dla mnie oznacza艂o to tyle, 偶e do celu jest ju偶 naprawd臋 niedaleko, wystarczy przetrwa膰 jeszcze t臋 jedn膮, jedyn膮 noc... Zjad艂em niezwyk艂膮 kolacj臋 o p贸艂nocy. Uwa偶aj膮c na sw贸j zraniony palec (dzi臋kuj臋 ci, konserwo tyrolska) wypakowa艂em to, co mi wtedy pozosta艂o, usiad艂em przy stoliku pod drzewem i mru偶膮c w oczy w s艂o艅cu delektowa艂em si臋 ostatnimi k臋sami polskich zapas贸w.
To by艂a do艣膰 ci臋偶ka noc, g艂贸wnie ze wzgl臋du na temperatur臋. Czekolada, przysiady i bieganie uratowa艂y mnie przed ca艂kowitym zamarzni臋ciem...

O sz贸stej rano z艂apa艂em tira. Jecha艂 do Hammerfest, wi臋c poprosi艂em j膮kaj膮cego si臋 kierowc臋 o wysadzenie mnie w Skaidi. Spojrza艂em tam na map臋 - do Honningsvag zosta艂o ju偶 naprawd臋 niedu偶o, ok. 120-130 kilometr贸w...

W Skaidi spotka艂em bardzo sympatyczn膮 Hiszpank臋, Lidi臋. Okaza艂o si臋, 偶e wybiera si臋 na Nordkapp, jednak przemieszcza si臋 poci膮gami i (od Narviku - najdalej wysuni臋tej na p贸艂noc stacji kolejowej na 艣wiecie) autobusami.
Po kr贸tkiej rozmowie podjecha艂 jej autobus i po偶egnali艣my si臋. Nie uda艂o mi si臋 przekona膰 jej do wsp贸lnej podr贸偶y autostopem, ale w 偶artach rzuci艂a, 偶e mo偶emy si臋 艣ciga膰.
W艂a艣nie wtedy przekona艂em si臋, 偶e autostop to jeden z najszybszych 艣rodk贸w komunikacji:
W Olderfjord by艂em trzy minuty przed ni膮.
W Honningsvag to by艂o ju偶 dziesi臋膰 minut, pomimo tego, 偶e wcale tak szybko stopa nie z艂apa艂em... Nie do ko艅ca dowierza艂a, widz膮c moj膮 ucieszon膮 min臋 na parkingu pod sklepem, ale z pewno艣ci膮 by艂a pod wra偶eniem.

Po dotarciu na miejsce zadzwoni艂em do mojego gospodarza. Nawet w s艂uchawce telefonu us艂ysza艂em, jak z艂apa艂 si臋 za g艂ow臋. "Nie m贸wi艂em ci, 偶e trzeba wysi膮艣膰 przed Honningsvag? Ju偶 jad臋!"
Arnt Egil Skansen mieszka艂 w贸wczas w Sarnes, najpi臋kniejszej miejscowo艣ci na 艣wiecie. Latem wie艣 zamieszkana jest przez ok. 30 os贸b, zim膮 przez osiem (stan na 2011).
Pomy艣la艂em, 偶e odwiedzenie Norwegii by艂oby dla mnie niczym, gdybym nie sp臋dzi艂 przynajmniej jednej nocy w ma艂ym, czerwonym domku.
To by艂y jedne z najbardziej niesamowitych dni - nie tyle w trakcie wyprawy, co w moim 偶yciu.

Czerwony domek w Sarnes by艂 zamieszkiwany na sta艂e przez jedn膮 osob臋 - Arnta. W kwietniu 2010 zamieszka艂 z nim Alain - najbardziej zakr臋cony podr贸偶nik na 艣wiecie. Do Sarnes trafi艂 po samotnej w臋dr贸wce z Helsinek na Nordkapp (a dodam tylko, 偶e wyruszy艂 w styczniu)...
Reszt膮 domownik贸w byli ludzie, kt贸rzy wpadali na kilka dni, a cz臋sto zostawali d艂u偶ej. System rotacji go艣ci by艂 w Sarnes do艣膰 zaawansowany - rzadko kiedy w domu bywa艂y dwie osoby. Podczas mojego pobytu by艂o ich pi臋膰 (cho膰 raz nast膮pi艂a wymiana), a podobno zdarza艂o si臋 i dwadzie艣cia...
Co mo偶na powiedzie膰 o samym miejscu? To prawdziwy Raj. Czas p艂yn膮艂 tam pi臋膰 razy wolniej, nikomu nigdzie si臋 nie spieszy艂o... Szalone noce i mordercze dni na Najwi臋kszym Zadupiu 艢wiata odmieni艂y moje 偶ycie.

Po dotarciu na miejsce m贸j organizm odczu艂, 偶e nie ma szans, abym tego samego dnia pokona艂 dwadzie艣cia kilometr贸w na piechot臋, wi臋c z dw贸jk膮 go艣ci Arnta - Alexem (Kanadyjczykiem) i Marien (Brazylijk膮) postanowili艣my wspi膮膰 si臋 na g贸r臋 domu Arnta. Naszym 艂upem pad艂a ta znajduj膮ca si臋 naprzeciwko "happy red house". Gospodarz zach臋ca艂 nas do wej艣cia s艂owami "lubi臋 usi膮艣膰 sobie tam na g贸rze, na kraw臋dzi, spu艣ci膰 nogi w d贸艂 i mie膰 takie uczucie, 偶e zaraz umr臋". Faktycznie, ju偶 na dwustu metrach widok by艂 niesamowity.

Wieczorem, po pierwszej Sarne艅skiej [?] imprezie pad艂em na 艂贸偶ko, marz膮c, by wsta膰 najwcze艣niej o 12. Ale nie da艂o rady, nast臋pnego dnia mia艂em pr贸bowa膰 zdoby膰 cel mojej wyprawy...

To by艂 艣liczny, lipcowy dzie艅. Alain powiedzia艂, 偶e to dobry znak, bo czasami id膮c te dziewi臋膰 kilometr贸w mo偶na si臋 ca艂kowicie pogubi膰.
Nadszed艂 czas po偶egna艅 - Alex i Marien pr贸bowali dosta膰 si臋 do Tromso, a ja w przeciwnym kierunku... Do Honningsvag podrzuci艂a mnie studentka medycyny, z kt贸r膮 nie omieszka艂em si臋 szybko zaprzyja藕ni膰. Potem by艂 jeszcze pan, kt贸ry podrzuci艂 mnie kilkana艣cie kilometr贸w (i wr臋czy艂 kurtk臋 przeciwdeszczow膮, kt贸ra p贸藕niej okaza艂a si臋 by膰 kombinezonem malarskim). P贸藕niej sze艣膰 kilometr贸w na piechot臋 i kolejny samoch贸d, tym razem ju偶 tylko dwana艣cie kilometr贸w...

W okolicach szesnastej zameldowa艂em si臋 tu偶 przy drogowskazie. Uwielbiam komercj臋 - wszyscy p臋dz膮 na Nordkapp, gdzie jest olbrzymie centrum turystyczne, restauracje, kina, sklepy z pami膮tkami, a nawet kaplica. Wszyscy p艂ac膮 150 z艂otych za wjazd i robi膮 sobie pami膮tkowe zdj臋cia pod globusem. Tymczasem tu偶 obok znajduje si臋 p贸艂wysep z malutkim pomnikiem, 偶e to w艂a艣ciwie tutaj jest "europas nordligste punkt".

Droga na 'p贸艂wysep ostry jak n贸偶' okaza艂a si臋 by膰 bardzo wymagaj膮ca, ale przepi臋kna.

Ka偶dy kolejny kilometr w upale na 71 stopniu szeroko艣ci geograficznej by艂 bardziej morderczy. Podej艣cia w d贸艂 przyjmowa艂em z obaw膮, jak poradz臋 sobie z nimi w drodze powrotnej. Nie mia艂em du偶o baga偶u - w lewej r臋ce kurtka przeciwdeszczowa, kt贸r膮 dosta艂em od mi艂ego Norwega, w drugiej du偶a butelka wody.

A偶 w ko艅cu zobaczy艂em pomnik. I czas jakby na chwil臋 si臋 zatrzyma艂.
To by艂a cholernie dziwna my艣l, 偶e dalej na p贸艂noc jest ju偶 tylko Spitsbergen (a nie wiadomo, czy jeszcze zalicza膰 go do Europy) i biegun. Moje serce wype艂ni艂a rado艣膰 i... pustka jednocze艣nie. Co艣 we mnie dopomina艂o si臋, 偶eby z艂apa膰 stopa jeszcze dalej na p贸艂noc, bo to w艂a艣nie robi艂em przez poprzednie kilkana艣cie dni. Jednak by艂o to ju偶 niemo偶liwe...
Wpisa艂em si臋 do ksi臋gi pami膮tkowej, dedykuj膮c dotarcie na przyl膮dek moim rodzicom (w rocznic臋 ich 艣lubu), a potem poszed艂em zamoczy膰 nogi w Morzu Barentsa.
49 kierowc贸w, 5 "bezdomnych" nocleg贸w, dziesi膮tki poznanych ludzi, 3 stracone kilogramy.

Knivskjellodden. 20.07.2011, 18.30.

pi膮tek, 10 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 4. (NO)

Ci臋偶ko nazwa膰 moje przebudzenie si臋 w Vagsbygd idealnym porankiem. Otr膮bi艂 mnie jaki艣 tir, to wyrwa艂o mnie z p艂ytkiego snu. Ca艂y obola艂y uda艂em si臋 do najbli偶szego sklepu celem uzupe艂nienia "p艂ynnych" zapas贸w... Zazwyczaj 偶ywi艂em si臋 tym, co zabra艂em z Polski i wod膮 z potok贸w, je艣li tylko nadawa艂a si臋 do u偶ytku. W Vagsbygd nie da艂o rady.

Wr贸ci艂em do Kristiansand i dwie sympatyczne W艂oszki podrzuci艂y mnie swoj膮 furgonetk膮 do Mandal, wr臋czaj膮c mi na po偶egnanie... cytryn臋. Nie da si臋 ukry膰, spogl膮dajac na map臋 by艂em troch臋 z艂y na siebie - chcia艂em dosta膰 si臋 do najdalej wysuni臋tego na p贸艂noc punktu Norwegii, a tymczasem znajdowa艂em si臋 blisko miejsca wysuni臋tego najdalej na... po艂udnie.

Po nied艂ugim czasie oczekiwania z艂apa艂em nast臋pnego stopa - to by艂 ju偶 trzeci tir na mojej trasie. By艂em zachwycony - dzi臋ki podr贸偶y dowiedzia艂em si臋, 偶e uwielbiam podr贸偶owa膰 ci臋偶ar贸wkami! Kierowca bardzo przypomina艂 mi jednego z moich wyk艂adowc贸w, ale porozumiewa艂 si臋 p艂ynnie po norwesku przez telefon - to utwierdzi艂o mnie w przekonaniu, 偶e wyk艂adowca zosta艂 w Polsce. Godziny mija艂y jak minuty - by艂a to jedna z najbardziej pozytywnie zakr臋conych os贸b, jakie spotka艂em w Skandynawii. Spyta艂, czy dotar艂em do Mandal autostopem z Polski, po czym spojrza艂 z niedowierzaniem i nazwa艂 mnie "tough guy". U艣miechn膮艂em si臋 i nie powiedzia艂em mu, 偶e nie jestem nawet w jednej trzeciej swojej drogi...

W ko艅cu przyszed艂 czas na po偶egnanie, znalaz艂em si臋 zaledwie 20 kilometr贸w od Stavanger. Brakuj膮c膮 odleg艂o艣膰 pokona艂em do艣膰 szybko, dzi臋ki uprzejmo艣ci Karen i Thomasa - kolejnych uroczych "tambylc贸w".

Stavanger... Przyznam szczerze, nie zachwyci艂o mnie tak bardzo. Owszem, okaza艂o si臋 by膰 bardzo 艂adnym miastem (jednym z naj艂adniejszych w ca艂ej Norwegii), ale do du艅skich miasteczek mu bardzo daleko.
Zwiedzanie nie mog艂o trwa膰 wiecznie, wiedzia艂em, 偶e musz臋 wyruszy膰 w stron臋 Bergen, je艣li chc臋 dogoni膰 sw贸j plan wyprawy. Po raz kolejny spotka艂em kilku Polak贸w i... po raz kolejny przyszed艂 czas na mordercz膮 w臋dr贸wk臋, tym razem w zwalaj膮cym z n贸g upale - kto by si臋 tego spodziewa艂 tam, na p贸艂nocy?
Bardzo g艂odny uda艂em si臋 na pizz臋. W tym momencie pomy艣la艂em, 偶e je艣li mog臋 pozwoli膰 sobie na rozbijanie si臋 po knajpach w najdro偶szym kraju na planecie, to nie jest tak 藕le z moj膮 sytuacj膮 finansow膮. P贸藕niej nie jada艂em ju偶 w takich miejscach.

Po przej艣ciu kilku kilometr贸w znalaz艂em co艣, co wygl膮da艂o mi na wzgl臋dnie dobre miejsce do wyci膮gni臋cia kciuka. I faktycznie, po kilku minutach zatrzyma艂a si臋 pani w 艣rednim wieku, ze swoimi dzie膰mi. Nie do艣膰, 偶e podrzuci艂a mnie "zaledwie" 150 kilometr贸w, to jeszcze zaoferowa艂a nocleg, z czego z ch臋ci膮 skorzysta艂em - gor膮cy prysznic po nocy na przystanku autobusowym to jest co艣! Z jej okna po raz pierwszy zobaczy艂em norweski 艣nieg...

Rano przyszed艂 czas, by opu艣ci膰 wysp臋 Stord. Pierwszy kierowca podrzuci艂 mnie ledwie par臋 kilometr贸w, ale po kr贸tkiej rozmowie okaza艂o si臋, 偶e jest S艂owakiem m贸wi膮cym p艂ynn膮 polszczyzn膮 - kolejny dzie艅 z rz臋du mia艂em okazj臋 u偶y膰 ojczystego j臋zyka.
Po przesiadce dotar艂em na przedmie艣cia Bergen (centrum handlowe zbudowane na fiordzie do dzi艣 mnie zadziwia). Okaza艂o si臋 ono by膰 przepi臋knym miastem - praktycznie ka偶dy, kogo spotka艂em wcze艣niej, m贸wi艂, 偶e Bergen jest najpi臋kniejsz膮 miejscowo艣ci膮 w Norwegii. Zgodzi艂o si臋... prawie. Bloki na zboczach g贸r zdecydowanie obni偶y艂y moj膮 ocen臋 - wcze艣niej my艣la艂em, 偶e jest to zarezerwowane dla kraj贸w postkomunistycznych. Zniesmaczenie szybko przerodzi艂o si臋 w zachwyt, gdy wszed艂em do starego portu. Przycupn膮艂em z tabliczk膮 najta艅szej czekolady na starej 艂aweczce i pomy艣la艂em, 偶e jeszcze nigdy w 偶yciu nie by艂em na wakacjach obfituj膮cych w tak wielk膮 liczb臋 wra偶e艅.
Nie mog艂em sobie r贸wnie偶 odm贸wi膰 przyjemno艣ci odwiedzenia miejsca, kt贸re jest dla mnie niemal 艣wi臋te - domu, w kt贸rym na 艣wiat przyszed艂 Edvard Grieg.

Po kilkugodzinnym zwiedzaniu wydosta艂em si臋 z Bergen. Po dw贸ch szybkich przesiadkach trafi艂em w dziesi膮tk臋 - m贸j pierwszy camper w trasie by艂 prowadzony przez Szweda, Patricka. Powiedzia艂, 偶e miejscowo艣膰, do kt贸rej si臋 wybiera, jest "pi臋膰 godzin na p贸艂noc". Jak by艂o w rzeczywisto艣ci?

C贸偶, nie wiedzia艂em, 偶e da si臋 przejecha膰 sto kilometr贸w z zaci膮gni臋tym r臋cznym hamulcem... Kiedy w ko艅cu (!) pojazd odm贸wi艂 pos艂usze艅stwa, usiedli艣my i zacz臋li艣my rozmawia膰. Zamiast planowanych pi臋ciu godzin sp臋dzi艂em z Patrickiem osiemna艣cie. Na pocz膮tku m贸wili艣my o naszych znajomo艣ciach, poma艂u zesz艂o na kwestie filozoficzne...
Nigdy w 偶yciu nie rozmawia艂em z kim艣 takim. To by艂o co艣 niesamowitego. Patrick od trzech miesi臋cy by艂 bezdomny. A tak naprawd臋... sprzeda艂 swoje mieszkanie, kupi艂 campera. W 偶adnym miejscu nie przebywa艂 d艂u偶ej, ni偶 tydzie艅. Pracowa艂 dorywczo - latem jako instruktor surfingu, a gdy mia艂o zrobi膰 si臋 troch臋 ch艂odniej, jako nauczyciel angielskiego.
W pewnym momencie powiedzia艂, 偶e on te偶 jeszcze nie by艂 tak daleko na p贸艂noc - wi臋c obaj prze偶ywali艣my jedyn膮 w swoim rodzaju przygod臋...
Trzy godziny, w trakcie kt贸rych mieli艣my dotrze膰 do Nordfjordeid przekszta艂ci艂o si臋 w osiem. Tam nasze drogi mia艂y si臋 rozej艣膰, jednak by艂a ju偶 p贸艂noc.

Nie odm贸wi艂em noclegu w camperze.

Nast臋pnego dnia rano wymienili艣my si臋 e-mailami i pojechali艣my w dwie zupe艂nie r贸偶ne strony.
On nad ocean, by uczy膰 surfingu.
Ja w g艂膮b l膮du - dotar艂em do Stryn, p贸藕niej zosta艂em podrzucony "nigdzie", na rozjazd dw贸ch dr贸g. W odleg艂o艣ci kilku kilometr贸w wielkie r贸偶owe kwiaty ust膮pi艂y miejsca surowej naturze, niewielkim lodowcom i niskiej, przypominaj膮cej tundr臋 ro艣linno艣ci. Ch艂on膮艂em ten widok ca艂ym sob膮, nie mog艂em si臋 napatrze膰.

Dotar艂em do Otty, a nast臋pnie do Trondheim, na przedmie艣ciach kt贸rego prze偶y艂em chwile grozy. Zosta艂em "wysadzony" na du偶ej stacji benzynowej. Nie wiedzia艂em jednak, 偶e narodowym norweskim sportem jest znalezienie trzech koleg贸w, schlanie si臋 niemal do nieprzytomno艣ci, wej艣cie do samochodu i jazda na stacj臋 benzynow膮, gdzie mo偶na pokrzycze膰 na obs艂ug臋. Biedacy bali si臋 otworzy膰 drzwi, chocia偶 stacja w teorii by艂a ca艂odobowa...

Siedzia艂em przy stoliku nieopodal. Po kilku minutach mocno chwiejnym krokiem podszed艂 do mnie Norweg z wielkim hamburgerem w r臋ku, usiad艂 naprzeciwko mnie. To by艂 taki moment, kiedy zastanawia艂em si臋, czy nie powinienem zabezpieczy膰 swoich rzeczy - wygl膮da艂 fatalnie, jakby w ka偶dej chwili mia艂 zwymiotowa膰/wypu艣ci膰 hamburgera wprost na m贸j plecak. Na ca艂e szcz臋艣cie "tylko" wyplu艂 z膮b.
I okaza艂o si臋, 偶e nawet ca艂kowicie pijani Norwegowie m贸wi膮 p艂ynn膮 angielszczyzn膮.

Sp臋dzi艂em p贸艂 "nocy" (...by艂o ju偶 ca艂kowicie jasno) na stacji. Przysypia艂em, wi臋c postanowi艂em roz艂o偶y膰 sw贸j 艣piw贸r na 艂膮ce obok, na godzink臋. Nie chcia艂em k艂a艣膰 si臋 na bardzo d艂ugo, bo nadci膮gaj膮ce ciemne chmury bardzo mnie niepokoi艂y... Niestety. Obudzi艂em si臋 po czterech godzinach, z... ca艂kowicie spalonym od s艂o艅ca nosem.
Tu偶 obok miejsca, w kt贸rym nocowa艂em, znajdowa艂 si臋 parking dla camper贸w. Umy艂em g艂ow臋 pod pomp膮 s艂u偶膮c膮 do poboru wody i uciek艂em czym pr臋dzej, aby nikt nie naliczy艂 mi op艂aty za noc.

Spojrza艂em w kalendarz. By艂 szesnasty lipca.
Siedemnastego lipca wieczorem by艂em um贸wiony z Norwegiem, kt贸ry m贸g艂by mnie przenocowa膰 w Narviku. Spojrza艂em na moj膮 niedawno zakupion膮 map臋 - z Trondheim mia艂em 900 kilometr贸w. Zwa偶ywszy na moj膮 dotychczasow膮 pr臋dko艣膰 poruszania si臋 pomy艣la艂em, 偶e nie jest to niemo偶liwe, ale mo偶e by膰 ci臋偶ko.

Dwoje kolejnych kierowc贸w (pani, kt贸ra nie chcia艂a zdradzi膰 swojego zawodu oraz wyk艂adowca Uniwersytetu Trondheimskiego) podrzuci艂o mnie zaledwie dwadzie艣cia kilometr贸w, a zbli偶a艂o si臋 ju偶 po艂udnie. Na szcz臋艣cie nie sta艂em d艂ugo, po dwudziestu minutach zatrzyma艂 si臋 tir.

Leif, kierowca, musia艂 dosta膰 si臋 na Lofoty. Dla mnie by艂 to strza艂 w dziesi膮tk臋, bo oznacza艂 podr贸偶 przynajmniej do Fauske, a wi臋c 675 kilometr贸w. Po kilku godzinach kierowca odebra艂 telefon, kt贸ry nakazywa艂 mu jecha膰 jeszcze dalej na p贸艂noc, do Bognes.
P臋dzili艣my wi臋c na p贸艂noc, podziwiaj膮c coraz dziksz膮 przyrod臋. W ko艅cu przyszed艂 czas na nocleg - kierowcy ci臋偶ar贸wek maj膮 do艣膰 mocno ograniczony czas podr贸偶y, wi臋c musieli艣my zatrzyma膰 si臋 szybciej, ni偶 my艣la艂em.

Nie mo偶na by艂o wyobrazi膰 sobie lepszego miejsca na sp臋dzenie nocy. Prawd臋 m贸wi膮c delikatnie zasugerowa艂em Leifowi, by zatrzyma艂 si臋 w艂a艣nie tam...
Ko艂o podbiegunowe.

poniedzia艂ek, 6 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 3. Oslo Clouds (NO)

A wi臋c uda艂o si臋! Wbrew swoim pocz膮tkowym obawom zd膮偶y艂em na prom p艂yn膮cy do Oslo. "Ob贸z testowy" zako艅czy艂 si臋 sukcesem, dotar艂em do portu na dob臋 przed wyznaczonym czasem.
Kr贸tko o promie: by艂o to nowe, jedyne w swoim rodzaju do艣wiadczenie. Prom bardziej przypomina艂 luksusowy hotel. Mia艂 dziesi臋膰 pi臋ter, a na jego pok艂adzie znajdowa艂y si臋 bary, supermarket (o dziwo, z najni偶szymi cenami w Skandynawii), solarium i wiele, wiele r贸偶nych innych, dziwnych rzeczy.
Wychodz膮c na taras widokowy czu艂em wiatr we w艂osach, jakiego nie zazna艂em jeszcze na 偶adnym polskim jeziorze. W kt贸r膮 stron臋 nie si臋gn膮膰 wzrokiem - woda po horyzont. Z czasem zacz臋艂y pojawia膰 si臋 mewy, w oddali pojawi艂o si臋 wybrze偶e Szwecji, a statek przep艂ywa艂 obok licznych, czerwonych domk贸w osadzonych na ska艂ach... A偶 w ko艅cu ujrza艂em zarys du偶ego miasta. Oslo.

Teraz, z perspektywy czasu, przechodz膮 mnie dreszcze.
Dwana艣cie dni.
Tyle dzieli艂o dzie艅, w kt贸rym dotar艂em do stolicy Norwegii od mojej potencjalnej 艣mierci.
W艂贸czy艂em si臋 po tych samych miejscach, kt贸re widzia艂em p贸藕niej zniszczone w telewizji. Chodzi艂em tymi samymi uliczkami, obok tych samych budynk贸w. Gdybym postanowi艂 wybra膰 si臋 na wypraw臋 nieca艂e dwa tygodnie p贸藕niej, nie mia艂bym 偶adnych szans.

Jakie temperatury panuj膮 w Norwegii? Takie, jakich zdecydowanie si臋 nie spodziewa艂em - tego dnia w Oslo termometr wskazywa艂 grubo ponad 30 stopni (oczywi艣cie w cieniu). Postanowi艂em uda膰 si臋 do najbli偶szego sklepu w celu zakupienia jakiego艣 napoju, ale wyszed艂em z niego jeszcze szybciej.
Zaskoczy艂o mnie r贸wnie偶 wyluzowanie (jak na t臋 cz臋艣膰 Europy) niekt贸rych mieszka艅c贸w - niewielkie centrum handlowe w kamienicy mia艂o tylko jedne schody ruchome - prowadz膮ce do g贸ry. Wjecha艂em za jak膮艣 pani膮, kt贸ra zdawa艂a si臋 wiedzie膰, co robi. Niespodzianka! Na g贸rze otwarty by艂 tylko jeden sklep, reszta zamkni臋ta na cztery spusty - co prawda mo偶na by艂o si臋 tego spodziewa膰 zwa偶ywszy na fakt, 偶e robi艂o si臋 do艣膰 p贸藕no, jednak... spodziewa艂em si臋 jakiej艣 drogi w d贸艂.
Pani r贸wnie偶 by艂a zaskoczona. Spytali艣my w sklepie, jak si臋 stamt膮d wydosta膰, powiedziano nam, 偶e musimy... zbiec po ruchomych schodach.
Wybieg艂em na Karl Johans Gate. Nie mog艂em mie膰 poj臋cia, 偶e w ci膮gu nadchodz膮cych miesi臋cy ujrz臋 t臋 ulic臋 jeszcze dwukrotnie, 偶e stanie si臋 jednym z moich ulubionych europejskich deptak贸w.

Od razu postanowi艂em, 偶e wyrusz臋 w stron臋 Bergen (kt贸re bardzo chcia艂em zobaczy膰, a kt贸re nie zmie艣ci艂o si臋 w moim planie), zamiast siedzie膰 d艂u偶ej w stolicy. Zobaczy艂em i tak du偶o - co prawda nie zd膮偶y艂em wybra膰 si臋 na Holmenkollen, ale... stwierdzi艂em, 偶e nadarzy si臋 jeszcze okazja.
Wsiad艂em wi臋c w metro (ponad 14 z艂 za bilet jednorazowy!) i patrz膮c na map臋 uda艂em si臋 tak daleko na zach贸d, jak tylko si臋 da艂o. Wysiad艂em i pomaszerowa艂em tam, gdzie moim zdaniem powinienem mie膰 najwi臋ksze szanse na przedostanie si臋 do Bergen. Spyta艂em pewnego Norwega o drog臋 i zosta艂em przez niego wprowadzony w b艂膮d. Nie ma jednak tego z艂ego, co by na dobre nie wysz艂o - zostawi艂em sw贸j plecak na kolejnym przystanku autobusowym i postanowi艂em spyta膰 kolejnych ludzi o drog臋.

Spotka艂em starsze ma艂偶e艅stwo. To zdarzy艂o mi si臋 p贸藕niej jeszcze raz, ale by艂em w szoku: nie m贸wili po angielsku! (ca艂kowity szok w Norwegii) Poszli dalej, ale zauwa偶yli m贸j plecak le偶膮cy na przystanku - szcz臋艣liwie naszy艂em wcze艣niej na nim orze艂ka... Tak wi臋c starsze ma艂偶e艅stwo z Polski zaprosi艂o mnie do siebie na kolacj臋 i udzieli艂o noclegu.

Nast臋pnego dnia zaprowadzili mnie na stacj臋 benzynow膮, z kt贸rej planowa艂em dosta膰 si臋 dalej. Niestety, nie mia艂em wtedy jeszcze mapy i nie wiedzia艂em, 偶e wybra艂em z艂膮 drog臋. Zamiast bezpo艣redniej drogi do Bergen przez przypadek wybra艂em t臋 przez Kristiansand i Stavanger...
Kolejna niespodzianka - ze stacji zgarn膮艂 mnie polski kierowca tira. Wysadzi艂 mnie dwadzie艣cia kilometr贸w dalej, sk膮d podwie藕li mnie dwaj... Polacy. Z Drammen zrobi艂em nast臋pne dwadzie艣cia kilometr贸w, p贸藕niej dosta艂em si臋 do Skien. Na kolejny transport czeka艂em do艣膰 d艂ugo - czu艂em si臋 bardzo zaniepokojony s艂ysz膮c pot臋偶ne grzmoty i widz膮c nadci膮gaj膮c膮, czarn膮 chmur臋. W pewnym momencie zacz臋艂o bardzo intensywnie wia膰 i chcia艂em rozgl膮da膰 si臋 ju偶 za schronieniem, wiedz膮c, 偶e burza mo偶e zaatakowa膰 ju偶 w ka偶dej chwili. W tym w艂a艣nie momencie zatrzyma艂a si臋 czarna furgonetka, z kt贸rej niemal wybieg艂 m臋偶czyzna, otworzy艂 mi baga偶nik i kaza艂 wskakiwa膰 do 艣rodka... Min臋艂o kilka sekund, zanim z nieba lun臋艂y strugi deszczu.

Calin by艂 Rumunem pracuj膮cym dla jakiej艣 firmy kurierskiej. To jedno z moich najdziwniejszych prze偶y膰 na norweskich drogach: cyga艅ski techno-folk na pe艂ny regulator, czarna furgonetka, kierowca pij膮cy podejrzane napoje - jeden za drugim. Nie powiem, by艂o do艣膰 sympatycznie, a na dodatek okaza艂o si臋, 偶e Calin r贸wnie偶 tworzy muzyk臋. Wymienili艣my pogl膮dy dotycz膮ce najlepszych program贸w i okaza艂o si臋, 偶e korzystamy z tego samego sprz臋tu.
W ko艅cu dojechali艣my do Kristiansand. Calin zostawi艂 mi karteczk臋 z adresem, gdzie mia艂em si臋 uda膰 za kolejne dwie godziny - jecha艂 dalej, do Stavanger i m贸g艂 mnie zabra膰...
Niestety, po raz kolejny rzeczywisto艣膰 stan臋艂a na drodze. Spyta艂em kilku miejscowych o drog臋, ka偶dy poda艂 mi inny adres. Godzina o kt贸rej mia艂em stawi膰 si臋 w firmie kurierskiej ju偶 min臋艂a, a ja dalej nie wiedzia艂em, gdzie mam si臋 uda膰.

Usiad艂em na przystanku w niemalowniczej i niesympatycznej miejscowo艣ci Vagsbygd. To by艂a druga i ostatnia z chwil, kiedy naprawd臋 chcia艂em wraca膰 do domu. W ko艅cu by艂em tylko trzysta kilometr贸w od Oslo, z kt贸rego m贸g艂bym wr贸ci膰 bez najmniejszego problemu... Po raz kolejny zwyci臋偶y艂 jednak hart ducha. Na 艂aweczce w ci膮gu p贸艂 godziny przeszed艂em chyba przez wszystkie mo偶liwe w tamtej chwili emocje, a w mojej g艂owie powsta艂y dwie nowe piosenki.

Bardzo zm臋czony postanowi艂em roz艂o偶y膰 sw贸j 艣piw贸r w miejscu, kt贸re wyda艂o mi si臋 najbardziej sensowne - na opuszczonym przystanku autobusowym. Co prawda na betonie bywa troch臋 twardo, jednak ochrona przed wiatrem i - nadci膮gaj膮cym niechybnie - deszczem by艂a znakomita.

sobota, 4 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 2. (DK)

Dania. S艂ysza艂em o niej tak wiele, s艂ysza艂em tak wielu artyst贸w z tego kraju. Przyszed艂 czas, 偶eby przekona膰 si臋 na w艂asnej sk贸rze, co tak naprawd臋 oznacza te magiczne pi臋膰 literek.
Z przedmie艣膰 Flensburga uda艂o mi si臋 z艂apa膰 stopa do Vejle, czyli 70 km od Aarhus, do kt贸rego planowa艂em si臋 dosta膰. Tu偶 po przekroczeniu du艅skiej granicy z艂apa艂 mnie pierwszy w ci膮gu wyprawy deszcz... Pani, kt贸ra mnie podwozi艂a postanowi艂a os艂odzi膰 mi nieco t臋 chwil臋 - powiedzia艂a, 偶e za chwilk臋 zobacz臋 sw贸j pierwszy w 偶yciu fiord.
Niestety, du艅skie fiordy nie zrobi艂y na mnie du偶ego wra偶enia.

O Vejle mog臋 napisa膰 tylko tyle, 偶e sp臋dzi艂em tam ca艂kiem mi艂膮 godzin臋 w Burger Kingu, podkradaj膮c bezprzewodowy internet. Niestety, tam po raz pierwszy zetkn膮艂em si臋 ze skandynawskimi cenami. Zabola艂o, ale wiedzia艂em, czego mam spodziewa膰 si臋 dalej.

Trzy minuty czeka艂em na samoch贸d, kt贸ry m贸g艂by zabra膰 mnie do Aarhus. Do tej pory by艂 to absolutny rekord, dlatego m贸j dobry humor tylko w niewielkim stopniu zosta艂 zm膮cony przez pani膮, kt贸ra podrzuci艂a mnie (ca艂kowicie powa偶nie) do willowej dzielnicy miasta, bo "tam jest du偶o 艂adnych dom贸w, z kt贸rych mo偶na ukra艣膰 ciekawe rzeczy - skoro jestem Polakiem"...

Aarhus okaza艂o si臋 by膰 absolutnie przepi臋knym miastem. Nawet w strugach deszczu doszcz臋tnie mocz膮cego ca艂y m贸j dobytek, nawet pomimo faktu, 偶e tam, gdzie mia艂em nocowa膰, nikogo nie by艂o i p贸艂 nocy musia艂em sp臋dzi膰 na dworcu. Nawet pomimo faktu, 偶e na dworcu prze偶y艂em chwile grozy, gdy kilkunastu Turk贸w postanowi艂o pokrzycze膰 obok, przez p贸艂 godziny. Nawet pomimo faktu, 偶e dworzec zosta艂 zamkni臋ty o drugiej i centrum Aarhus "noc膮" (bo noc by艂a ju偶 bardzo jasna) okaza艂o si臋 by膰 miejscem spotka艅 pijanych dresiarzy, a z ci臋偶kim plecakiem nie da si臋 tak 艂atwo przemyka膰 w膮skimi uliczkami - serce raz podesz艂o mi do gard艂a, ale z sytuacji wyszed艂em bez szwanku.

Reszt臋 nocy sp臋dzi艂em na przystanku autobusowym, trz臋s膮c si臋 z zimna. To by艂 pierwszy z dw贸ch moment贸w w trakcie wyprawy, gdy powa偶nie rozwa偶a艂em powr贸t do domu. W ko艅cu nie by艂o jeszcze tak daleko...
"Stety", to nie dla mnie. Po chwilach s艂abo艣ci przebra艂em si臋 na przystanku w co艣 cieplejszego (rozebranie si臋 przy pi臋ciu stopniach celsjusza nie jest 艂atwe), nast臋pnie zacisn膮艂em z臋by, wzi膮艂em m贸j ci臋偶ar na plecy i wyruszy艂em w morderczy, kilkukilometrowy spacer, aby dosta膰 si臋 w jakie艣 "autostopowe" miejsce.
I tutaj kolejny szok - bez problemu znalaz艂em niemal natychmiast kierowc贸w, kt贸rzy jechali do Randers, potem do Aalborga i - na ko艅cu - do Frederikshavn.

Do Frederikshavn dotar艂em prawie 24 godziny przed czasem. W okolicach 11.30 mi艂y Litwin zostawi艂 mnie w centrum miasteczka... By艂 to niezwykle mi艂y kontrast w por贸wnaniu z tym, co prze偶ywa艂em zaledwie kilka godzin wcze艣niej. S艂o艅ce po raz kolejny postanowi艂o mnie przypiec, ale nic sobie z tego nie robi艂em - to dla odmiany by艂 chyba najrado艣niejszy moment w trakcie ca艂ej wyprawy. Pomy艣la艂em, 偶e skoro dotar艂em nad Kattegat... to nie ma dla mnie ju偶 rzeczy niemo偶liwych.
Doprawdy, musia艂 by膰 to niezwyk艂y widok, bo widzia艂em, jak wiele os贸b patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem - ogromny plecak z ty艂u, kilkudniowy zarost, zmierzwione w艂osy, ciemne okulary i u艣miech od ucha do ucha: tak wygl膮da艂em krocz膮c po urokliwych uliczkach Frederikshavn. Zakocha艂em si臋 bez pami臋ci w du艅skich miasteczkach. Nawet uporz膮dkowane, austriackie wioski nie s膮 tak pi臋knie.

Postanowi艂em pochodzi膰 troszk臋 po okolicy - moj膮 uwag臋 przyci膮gn臋艂o wzg贸rze Pikkerbakken. W my艣l zasady, 偶e nie ma ju偶 dla mnie rzeczy niemo偶liwych, zdoby艂em je razem ze wszystkimi moimi rzeczami. Po dotarciu na sam szczyt dumny i szcz臋艣liwy zacz膮艂em robi膰 zdj臋cia Frederikshavn z g贸ry (to by艂 nieprawdopodobny widok), zdziwi艂a mnie jednak du偶a ilo艣膰 emeryt贸w na g贸rze... Odwr贸ci艂em si臋 tylko po to, by zobaczy膰, 偶e na samym szczycie jest parking i mo偶na bez problemu wjecha膰 samochodem.
Z ciekawostek z tamtego miejsca na uwag臋 zas艂uguje r贸wnie偶 fakt, 偶e gdy szed艂em wzd艂u偶 drogi w d贸艂 wzg贸rza, dw贸ch Niemc贸w w samochodzie najpierw zacz臋艂o g艂o艣no krzycze膰 na m贸j widok, a potem... rzuca膰 we mnie truskawkami.

Przyszed艂 w ko艅cu czas, aby znale藕膰 jakie艣 miejsce na nocleg... Po dw贸ch godzinach znalaz艂em co艣 pi臋knego - my艣l臋, 偶e gdybym nie by艂 skrajnie wyczerpany, nie zadowoli艂bym si臋 tym miejscem. Wtedy wygl膮da艂o dla mnie lepiej, ni偶 najlepsze 艂o偶e z baldachimem. Po艣r贸d rzadko rozstawionych drzew znalaz艂 si臋 kawa艂eczek przestrzeni wy艣cielony mchem... Dok艂adnie o kszta艂cie i wielko艣ci mojego 艣piwora. Jedynym mankamentem by艂y olbrzymie, pomara艅czowe 艣limaki biegaj膮ce dooko艂a, jednak i ten problem uda艂o si臋 rozwi膮za膰 za pomoc膮 dw贸ch patyk贸w i u偶ycia niewielkiej ilo艣ci si艂y (偶aden 艣limak nie ucierpia艂 w wyniku "sprz膮tania" - zapewniam).

Oko艂o 4 nad ranem zosta艂em obudzony przez przera偶aj膮cy odg艂os. Bardzo g艂o艣ne szczekanie? r偶enie? ci臋偶ko by艂o mi powiedzie膰. Przera偶ony natychmiast wybudzi艂em si臋 ze snu, przekonany, 偶e musz臋 szybko ucieka膰. By艂em pewien, 偶e odg艂osy s膮 sprawk膮 jakiego艣 olbrzymiego psa, kt贸ry znalaz艂 mnie i planowa艂 po偶re膰. Kiedy usiad艂em w swoim 艣piworze, pr贸buj膮c szybko si臋 z niego wydosta膰, ujrza艂em oddalon膮 o par臋 metr贸w...

...SARN臉.

Sarenka przysz艂a zobaczy膰, c贸偶 to za niebiesko-pomara艅czowe dziwactwo le偶y w jej ulubionym lesie, po czym oddali艂a si臋 truchtem. Niestety, nie zd膮偶y艂em sporz膮dzi膰 dokumentacji fotograficznej...
Jako miastowy dzieciak nie mia艂em zielonego poj臋cia, 偶e sarny potrafi膮 wydawa膰 tak przera偶aj膮ce odg艂osy. Nie mog艂em ju偶 zasn膮膰, wi臋c postanowi艂em p贸j艣膰 do miasta i zaczeka膰 na prom. Bardzo dobra decyzja - przeceni艂em nieco sw贸j organizm i wcale nie zosta艂o mi du偶o czasu, gdy dotar艂em do portu. Po raz pierwszy w 偶yciu wszed艂em do d艂ugiego r臋kawa, po nied艂ugim oczekiwaniu zosta艂em wpuszczony na statek.

A wi臋c uda艂o si臋! Wiedzia艂em, 偶e dotr臋 do Oslo, 偶e przynajmniej postawi臋 stop臋 na norweskiej ziemi.

艣roda, 1 pa藕dziernika 2014

Dooko艂a Ba艂tyku 2011 - 1. (PL/DE)

Wszystko zacz臋艂o si臋 w 艣rod臋, sz贸stego lipca.
Moj膮 pierwsz膮 wypraw臋 autostopow膮 rozpocz膮艂em nietypowo - wsiad艂em w poci膮g do Poznania, by uczestniczy膰 w koncercie jednego z moich ulubionych zespo艂贸w: Portishead. By艂em na miejscu ko艂o pi臋tnastej.

Pierwsza rzecz, jak膮 zrobi艂em po dotarciu do Poznania, to wrzucenie mojego plecaka do skrytki baga偶owej i ma艂y spacerek (6,5 km) nad Jezioro Malta艅skie.
W drodze liczy艂em sobie w g艂owie finanse... Po dotarciu na miejsce z b贸lem serca kupi艂em bilet na drug膮 stref臋 (p贸藕niej mia艂o si臋 okaza膰, 偶e niepotrzebnie). Paradoksalnie by艂o to jednak dobre rozwi膮zanie, zwa偶ywszy na moje kiepskie samopoczucie tego dnia (i na fakt, 偶e z zimnej Warszawy przyjecha艂em wprost w 30-stopniowy upa艂).

Zaj膮艂em miejsc贸wk臋 na g贸rze betonowych schod贸w, sk膮d mia艂em 艣wietny widok na nap艂ywaj膮cych ludzi. Szuka艂em wzrokiem w t艂umie znajomej osoby, kt贸ra r贸wnie偶 zadeklarowa艂a si臋, 偶e przyjedzie na ten wyst臋p. Niestety, nie przyby艂a.

The Poise Rite. Zesp贸艂, kt贸ry do tej pory darzy艂em du偶膮 sympati膮... Niestety, sympatia gdzie艣 ulecia艂a, gdy po trzech utworach okaza艂o si臋, 偶e wszystko brzmi tak samo.
Fleet Foxes. Podobnie do The Poise Rite - praktycznie wszystkie ich utwory brzmi膮 tak samo (cho膰 jest to styl znacznie lepszy). "Mykonos" zosta艂 przyj臋ty najbardziej entuzjastycznie przez publiczno艣膰 - przeze mnie zreszt膮 te偶.
PORTISHEAD. Zdecydowanie najlepszy koncert w moim 偶yciu, nie mog艂em za wiele o nim m贸wi膰 przez kilka kolejnych dni.

P贸藕niej... troszk臋 si臋 pogubi艂em - okazuje si臋, 偶e zab艂膮dzenie w 艣rodku nocy w Poznaniu nie jest przyjemnym do艣wiadczeniem. Kr膮偶y艂em po ciemnych ulicach nie mog膮c znale藕膰 celu, dotar艂em na miejsce grubo po drugiej w nocy. Jak mia艂o si臋 to okaza膰 - by艂a to moja pierwsza i ostatnia noc sp臋dzona w hostelu w trakcie moich samotnych wypraw.
Pani w recepcji nakrzycza艂a na mnie, 偶e nie 偶yczy sobie tak p贸藕nych odwiedzin. Po kr贸tkich pertraktacjach wpu艣ci艂a mnie jednak do 艣rodka, gdzie w pokoju spotka艂em przemi艂ego studenta z okolic Szczecina. Wypili艣my po piwie - posiedzieliby艣my d艂u偶ej, jednak on musia艂 nast臋pnego dnia jecha膰 do pracy, na po艂udnie - ja za艣 na zach贸d.


Poranek si贸dmego lipca by艂 wyj膮tkowo s艂oneczny i wyj膮tkowo upalny. S艂ysza艂em o znakomitej stacji benzynowej w Poznaniu, z kt贸rej mo偶na wydosta膰 si臋 w kierunku Berlina, postanowi艂em wi臋c tam spr贸bowa膰 swojego szcz臋艣cia.
I tutaj pierwsza niespodzianka - nie by艂em sam! W drodze na stacj臋 spotka艂em dw贸ch student贸w, kt贸rzy r贸wnie偶 pr贸bowali przedosta膰 si臋 do stolicy Niemiec, pochodzili oni z Finlandii i z... Singapuru.
Niestety, nie mieli艣my szcz臋艣cia - na wielokrotnie opisywanym w internecie przystanku autobusowym przy stacji benzynowej (kt贸ry zosta艂 opisany jako jedna z idealnych lokalizacji autostopowych) sta艂 zepsuty samoch贸d... Oznacza艂o to tylko tyle, 偶e stoj膮c w tym miejscu byli艣my postrzegani jako zwyk艂e s臋py, kt贸re pr贸buj膮 偶erowa膰 na ludzkiej naiwno艣ci ("patrzcie, wykorzystujemy zepsuty samoch贸d, by z艂apa膰 stopa").
Pr贸bowali艣my swojego szcz臋艣cia zar贸wno na stacji, jak i na przystanku - w ko艅cu Finowi uda艂o si臋 wydosta膰 z tego miejsca, a reprezentacja polsko-singapurska zosta艂a na miejscu. Po kilku godzinach nieudanych pr贸b postanowili艣my podjecha膰 komunikacj膮 miejsk膮 do Tarnowa Podg贸rnego, kt贸re nie bez powodu w ko艅cu jednym z najwi臋kszych polskich centr贸w importu. Niestety, po wyj艣ciu z autobusu (ku niezadowoleniu singapurskiej cz臋艣ci wyprawy) okaza艂o si臋, 偶e jeste艣my w samym centrum wsi, trzy kilometry od trasy prowadz膮cej na zach贸d. Odleg艂o艣膰 nie by艂aby wielkim problemem, gdyby nie ci臋偶ar na plecach i okrutny 偶ar, s膮cz膮cy si臋 z nieba...
Z艂apali艣my nast臋pny autobus - i nast臋pna przykra niespodzianka, zab艂膮dzili艣my jeszcze bardziej.

Bardzo mi艂a pani, kt贸r膮 spotkali艣my w owej wsi, zaproponowa艂a nam podwiezienie do g艂贸wnej trasy - zupe艂nie nie tak wyobra偶a艂em sobie swojego pierwszego stopa w 偶yciu, ale darowanemu koniowi...
To by艂 dzie艅, w kt贸rym nauczy艂em si臋 naprawd臋 du偶o o "艂apaniu". Zasugerowa艂em mojemu nowemu koledze zmian臋 strategii - przedostanie si臋 do odleg艂ych o 25 km Pniew, zamiast od razu do Berlina. I... uda艂o si臋! Pierwszy samoch贸d zatrzyma艂 si臋 po jednej minucie - starszy pan prowadz膮cy swoj膮 furgonetk臋 podrzuci艂 nas w dok艂adnie to miejsce, kt贸re zasugerowa艂em - du偶膮 stacj臋 benzynow膮 z postojem dla tir贸w.
Na kolejne efekty nie trzeba by艂o d艂ugo czeka膰 - b艂yskawicznie uda艂o nam si臋 znale藕膰 kierowc臋 ci臋偶ar贸wki, kt贸ry jecha艂 do 艢wiebodzina. Przeuroczy pan przed czterdziestk膮 powiedzia艂 nam, 偶e mamy pecha, bo zwykle je藕dzi do Berlina - teraz wraca jedynie do domu, za 艢wiebodzinem. Podczas jazdy wymieniali艣my si臋 wiedz膮 dotycz膮c膮 historii Polski i Singapuru...
W ko艅cu - 艢wiebodzin! Ju偶 kilka kilometr贸w przed miastem zostali艣my powitani przez Pomnik. Niestety, na jednym z najwa偶niejszych rond w kraju (skrzy偶owanie dr贸g krajowych 2 i 3) by艂 s艂abo widoczny, wi臋c... kierowca objecha艂 rondo jeszcze raz, aby dok艂adnie nam Go pokaza膰. Nast臋pnie ku naszej uciesze stwierdzi艂, 偶e nie ma nic do roboty, zatem zawiezie nas kolejne 60 kilometr贸w.

Wysiedli艣my w Rzepinie. 17 kilometr贸w od granicy RP. S艂o艅ce chyli艂o si臋 ju偶 ku zachodowi, ale wci膮偶 mieli艣my nadziej臋, 偶e uda nam si臋 dotrze膰 do Berlina... Po 20 minutach zatrzyma艂a si臋 para polskich student贸w. Okazuje si臋, 偶e 艣wiat jest bardzo ma艂y - byli to dobrzy znajomi brata mojego kolegi ze studi贸w! Jechali do Holandii, tak wi臋c mogli nas zabra膰 a偶 do Berlina. Uda艂o si臋!

Nie mia艂em konkretnych plan贸w na Berlin, zosta艂em wi臋c ugoszczony przez bardzo sympatycznego Niemca, Roberta - by艂 to gospodarz mojego nowego kolegi z Singapuru. Po wymianie kilku historii przyszed艂 czas na sen...


脫smy lipca nie przyni贸s艂 zmian, je艣li chodzi o pogod臋. Wci膮偶 ten sam 偶ar lej膮cy si臋 z nieba, wci膮偶 mn贸stwo s艂o艅ca. To by艂a pi臋kna odmiana po kilkunastu dniach sp臋dzonych w zalanej deszczem Warszawie...
Po kr贸tkim zwiedzaniu Berlina Wschodniego i 艣niadaniu w gronie niemiecko-polsko-singapursko-greckim przyszed艂 czas po偶egna膰 si臋 z nowopoznanymi znajomymi, a nast臋pnie wyruszy膰 pomalutku w stron臋 Hamburga. Postanowi艂em dojecha膰 komunikacj膮 miejsk膮 tak daleko na p贸艂noc, jak to tylko mo偶liwe, a potem spr贸bowa膰 swego szcz臋艣cia na jakiej艣 stacji benzynowej.

Szed艂em drog膮 przez stary las, po艣r贸d dom贸w. Jedno tylko przyku艂o moj膮 uwag臋 - zauwa偶y艂em tabliczk臋 m贸wi膮c膮, 偶e ulica, kt贸r膮 w艂a艣nie id臋 nazywa si臋 Mauerweg. Zacz臋艂o 艣wita膰 mi w g艂owie - czy偶by...?
Szybko znalaz艂em odpowied藕 na pytanie - wystaj膮c膮 na dziesi臋膰 centymetr贸w z ziemi, biegn膮c膮 wzd艂u偶 drogi niezwykle pod艂u偶n膮 stert臋 kamieni... Jeden z nich szybko znalaz艂 si臋 w mojej kieszeni.

Po przej艣ciu zaledwie 7 km dotar艂em na stacj臋 benzynow膮. I tutaj pojawi艂 si臋 pierwszy, nieprzyjemny akcent w trakcie wyprawy, kt贸ry u艣wiadomi艂 mi, 偶e czasem mo偶e nie by膰 tak pi臋knie.
"Cze艣膰, jedziesz mo偶e do Hamburga?"
"Tak, jad臋."
"M贸g艂bym si臋 z tob膮 zabra膰?"
"Jasne, ile p艂acisz?"

Trzy i p贸艂 godziny czeka艂em, a偶 pojawi si臋 jaka艣 dobra dusza, kt贸ra zabierze mnie do Hamburga "po Bo偶emu", w spos贸b, w jaki zabiera si臋 autostopowicz贸w. W ko艅cu si臋 uda艂o - Niemiec, kt贸ry wzi膮艂 mnie ze sob膮, okaza艂 si臋 by膰 bratni膮 dusz膮, je艣li chodzi o s艂uchan膮 muzyk臋.
"Do you know Portishead?"
"Oh yeeeeeeees! Beth Gibbons is my favourite vocalist, I adore her! Dummy is one of my favourite albums in the entire history of music!"
"Well, I've seen them live recently, like... 2 days ago?"
"What?! Oh you lucky son of a..."

Hamburg. I co dalej? Zacz臋艂o robi膰 si臋 naprawd臋 p贸藕no, a ja musia艂em dosta膰 si臋 do Flensburga, przy du艅skiej granicy, gdzie mia艂em ju偶 um贸wiony nocleg z pewnym Niemcem. Przejrza艂em dwie艣cie razy plan miasta i uda艂o mi si臋 ustali膰 w miar臋 dobre miejsce, pojecha艂em wi臋c S-Bahnem. Niestety, kompletnie zab艂膮dzi艂em w miejscowo艣ci o wyj膮tkowo nieniemieckiej nazwie - Quickborn. 艢ciemnia艂o si臋 coraz bardziej, a ja wci膮偶 nie wiedzia艂em, gdzie si臋 uda膰. Spyta艂em przypadkowego przechodnia moim 艂amanym niemieckim, jak dosta膰 si臋 na drog臋 do Flensburga. On spojrza艂 na mnie z politowaniem i odpowiedzia艂... po angielsku. Powiedzia艂, jak tam si臋 dosta膰, stwierdzi艂 jednak, 偶e jest ju偶 za p贸藕no na autostop i wskaza艂 r贸wnie偶 drog臋 do najbli偶szego hostelu. Grzecznie podzi臋kowa艂em i zacz膮艂em zastanawia膰 si臋, co dalej. Nie odszed艂em jednak stu metr贸w, kiedy... dogoni艂 mnie i powiedzia艂, 偶e je艣li mam ochot臋, to mog臋 przenocowa膰 u niego.
Robin, bo tak mia艂 na imi臋 贸w Niemiec - ugo艣ci艂 przypadkowego turyst臋 w taki spos贸b, 偶e szcz臋ka opad艂a mi do samej ziemi. Wci膮偶 jestem pod wielkim wra偶eniem jego go艣cinno艣ci. Wielkim. Prawdopodobnie s艂owa nie by艂yby w stanie wyrazi膰 mojej wdzi臋czno艣ci za pomoc bezinteresownie zaoferowan膮 przez Robina i jego mam臋.

Rano w drodze do pracy Robin zaprowadzi艂 mnie na miejsce, z kt贸rego jego zdaniem "艂atwo jest z艂apa膰 stopa do Flensburga" - okaza艂o si臋, 偶e to dok艂adnie tam, gdzie chcia艂em si臋 dosta膰. Zjazd na autostrad臋 trzysta metr贸w od jego domu. Nie min臋艂o dziesi臋膰 minut i ju偶 mkn膮艂em na p贸艂noc...

 
Design by Wordpress Theme | Bloggerized by Free Blogger Templates | free samples without surveys