Zatrzyma艂o si臋 trzech postawnych motocyklist贸w. Przygotowany na dziwne mo偶liwo艣ci, zrzuci艂em plecak i wyprostowa艂em si臋, jednak okaza艂o si臋, 偶e chc膮 tylko pogada膰. Tylko jeden z nich zna艂 angielski i t艂umaczy艂 pozosta艂ym, z ich be艂kotu rozumia艂em tylko "perkele".
Mo偶e niegrzeczne by艂o trzymanie wystawionego kciuka podczas rozmowy, ale nie liczy艂em na to, 偶e faktycznie co艣 mo偶e si臋 zatrzyma膰, gdy jest nas czterech na poboczu. Niespodzianka! Zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. Ch艂opak i dziewczyna, na oko dwadzie艣cia-par臋 lat. Czarne stroje, w艂osy do ramion, mn贸stwo kolc贸w, makija偶, u ch艂opaka du偶y zarost. Motocykli艣ci troch臋 si臋 zl臋kli i odjechali, ja wrzuci艂em na luzie plecak do samochodu. Ch艂opak patrzy艂 na mnie spode 艂ba, jednak usiad艂em na tylnym siedzeniu ca艂kowicie oboj臋tnie, lekko si臋 u艣miechaj膮c. Troch臋 si臋 zdziwili, ale dwa lata w zespole gotyckim przyzwyczai艂y mnie do r贸偶nych stroj贸w. Jechali a偶 do Tampere. Strza艂 w dziesi膮tk臋.
Ko艂o 23 zatrzymali艣my si臋 po raz pierwszy, a mi uda艂o si臋 sfotografowa膰 pierwszy od wielu, wielu dni zach贸d s艂o艅ca.
Wysiedli艣my z samochodu i kierowca podszed艂 do mnie.
- I'm Mikko. - jego g艂os by艂 wr臋cz groteskowo wysoki, a r臋ka przypomina艂a fl膮dr臋. Poza tym dogadywali艣my si臋 艣wietnie, reszta podr贸偶y min臋艂a nam w rozmowie o fi艅skich i polskich zespo艂ach metalowych i o 4.30 dotarli艣my na du偶膮 stacj臋 benzynow膮 przed Tampere.
Poszed艂em na parking dla camper贸w, upewni艂em si臋, 偶e 偶adne dzikie zwierz臋 na mnie nie wyskoczy i jest czysto, a potem po艂o偶y艂em si臋 przy metalowej siatce oddzielaj膮cej parking od lasu.
W Tampere by艂em w okolicach 13.30. Mia艂em ma艂膮 pokus臋, 偶eby uda膰 si臋 do miasteczka o nazwie Nokia, jednak skapitulowa艂em. Na miejscu zasta艂em ju偶 jak膮艣 par臋 艂api膮c膮 stopa do Helsinek, wi臋c usiad艂em na przystanku i grzecznie poczeka艂em. Kiedy przysz艂a kolej na mnie, odszed艂em kilkadziesi膮t metr贸w od plecaka i wyszed艂em zza drzew, by by膰 jak najlepiej widoczny. Co jaki艣 czas jednak patrzy艂em do ty艂u i... bardzo dobrze, bo za kt贸rym艣 razem zobaczy艂em bezdomnego przypatruj膮cego si臋 moim rzeczom. Podszed艂em do niego szybkim krokiem, a ten spojrza艂 na mnie i... nienagann膮 angielszczyzn膮 powiedzia艂, 偶e zastanawia艂 si臋, do kogo to nale偶y.
W ko艅cu zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. W 艣rodku m艂oda para - i to dos艂ownie! Ma艂偶e艅stwo z trzydniowym sta偶em, wioz膮ce garnitur z powrotem do wypo偶yczalni w Helsinkach. Idealnie. Po drodze okaza艂o si臋, 偶e s膮 zagorza艂ymi katolikami i wi臋kszo艣膰 trasy up艂yn臋艂a na dysputach o Biblii i chrze艣cija艅stwie w Polsce. Pocz臋stowali mnie malinami i czym艣, co wygl膮da艂o jak wi艣nie, jednak by艂o wielokrotnie s艂odsze.
Helsinki! Nie mam poj臋cia, co s膮dzi膰 o tym mie艣cie. Siedmiopi臋trowe "kamienice" z wielkiej p艂yty to jeden z najbardziej osobliwych widok贸w, jakie mia艂em okazj臋 widzie膰 (to samo z pewnym osiedlem - z jednej strony widok na zabytkow膮 cz臋艣膰 Helsinek, a z drugiej... na oczyszczalni臋 艣ciek贸w). Kontrastowa艂y w dziwny spos贸b z przepi臋kn膮, star膮 architektur膮. Wszystkie napisy na drogowskazach przet艂umaczono r贸wnie偶 na szwedzki - odetchn膮艂em z ulg膮, bo dzi臋ki temu wiedzia艂em, gdzie mam i艣膰.
W porcie si臋 pogubi艂em i przez przypadek poszed艂em najpierw do starej cz臋艣ci. Kiedy ju偶 si臋 zorientowa艂em, gdzie mam i艣膰, w moich nogach by艂o ju偶 kilka kilometr贸w wi臋cej i nic nie sz艂o tak 艂atwo. W ko艅cu jednak znalaz艂em w艂a艣ciw膮 drog臋 nad brzegiem Zatoki Fi艅skiej. I to w艂a艣nie w tamtym miejscu po raz pierwszy w 偶yciu podrywa艂 mnie lekko podpity gej.
- Fehrbfvanhmvnbfahkwjilngbjhavf!
- Nie m贸wi臋 po fi艅sku.
- M贸wi臋, 偶e te torby wygl膮daj膮 na strasznie ci臋偶kie. - tutaj delikatnie pog艂aska艂 mnie po ramionach. - Daj, ponios臋 ci. - zacz膮艂 g艂aska膰 mnie po plecach.
- Bardzo dzi臋kuj臋, ale poradz臋 sobie bez problemu.
- Ojej, spokojnie, nie jestem 偶adnym z艂odziejem ani nic! No widz臋, jak si臋 m臋czysz, pomog臋 ci, co ty na to?
- Dzi臋kuj臋. Nie.
- Idziesz na prom?
- Tak. P艂yn臋 do Tallina.
- O tej porze?
- Tak, jeszcze kursuj膮.
- Wiesz co, nie wydaje mi si臋. Chod藕 do mojego mieszkania, wezm臋 ci rzeczy, b臋dzie naprawd臋 fajnie...
Dodajmy do tego niski g艂os (kt贸ry w za艂o偶eniu mia艂 by膰 chyba poci膮gaj膮cy) i twarz w odleg艂o艣ci dziesi臋ciu centymetr贸w...
W ko艅cu jednak uda艂o mi si臋 oswobodzi膰 (upewni艂em si臋 najpierw, 偶e nic nie zgin臋艂o mi z kieszeni - okaza艂o si臋 jednak, 偶e pan mia艂 prawdopodobnie czysto towarzyskie zamiary).
W porcie okaza艂o si臋, 偶e promy do Tallina kursuj膮 24 godziny na dob臋, ale pan "nie-wydaje-mi-si臋" na pewno zapomnia艂 mi o tym powiedzie膰.
Plan by艂 prosty - mam gor膮czk臋, wi臋c w Tallinie nie wyci膮gam ju偶 kciuka, tylko id臋 na PKS do Warszawy. Wiedzia艂em, 偶e wysi膮d臋 z promu o 23, a pierwszy autobus odje偶d偶a o 6. Przygotowany na najgorsze, zszed艂em na l膮d.
Ale najgorszego wcale nie by艂o. Tallin jest pi臋kny i nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰, by do niego wr贸ci膰. Pomijaj膮c kilku esto艅skich dres贸w, kt贸rzy 艣miali si臋 z moich baga偶y, mam tylko i wy艂膮cznie dobre wspomnienia. Przespacerowa艂em si臋 na polecan膮 przez Arnta star贸wk臋 i opad艂a mi szcz臋ka.
Niewiele polskich miast mo偶e konkurowa膰 z Tallinem.
Zatrzyma艂em si臋 w pobliskim fast-foodzie na pyszny koktajl z mango, a potem postanowi艂em uda膰 si臋 na Lastekodu 46. Dworzec autobusowy.
Przeszed艂em przez przypadek obok ameryka艅skiej ambasady. M贸j organizm nie wyrabia艂 i musia艂em zatrzyma膰 si臋 praktycznie naprzeciwko budynku, ale szybko za艂o偶y艂em plecak i ruszy艂em, gdy zobaczy艂em, 偶e w moj膮 stron臋 idzie stra偶nik, trzymaj膮c r臋k臋 na kaburze. Pewnie wzi膮艂 mnie za jakiego艣 szpiega, bo kto normalny wa艂臋sa si臋 przy ameryka艅skiej ambasadzie z ogromnym plecakiem o drugiej w nocy?
W ko艅cu. Lastekodu. Po艂o偶y艂em swoje rzeczy na opuszczonym przystanku autobusowym i odetchn膮艂em z ulg膮. Nie b臋dzie ju偶 du偶o wi臋cej d藕wigania. Wtedy te偶 zauwa偶y艂em, jak ciep艂o jest tej nocy... Wcze艣niej tak bardzo marz艂em, nawet maszeruj膮c z plecakiem. Tam? Prawdopodobnie najcieplejsza noc w 偶yciu sp臋dzona w ca艂o艣ci na dworze.
Kto艣 mi si臋 przypatrywa艂. Po chwili podszed艂 do mnie pewien cz艂owiek i zacz膮艂 m贸wi膰 co艣 po esto艅sku. Otworzy艂em szeroko oczy, nie mia艂em poj臋cia o czym do mnie m贸wi. Spojrza艂 i spr贸bowa艂 po rosyjsku... Ja pr贸bowa艂em angielskiego, niemieckiego, francuskiego. W ko艅cu uda艂o nam si臋 dogada膰 w rosyjsko-migowym (zreszt膮, kolejne 24 godziny mia艂y si臋 okaza膰 dla mnie niezwyk艂ym odkryciem - rozumiem rosyjski!). Rosjanin zaprosi艂 mnie do pobliskiego baru na kapu艣niak z pomidorami. Zrobi艂o mi si臋 mi艂o i poszed艂em, a on usiad艂 naprzeciwko mnie. "No zam贸w!". Aha. Czyli takie zaproszenie.
W ko艅cu nasta艂 upragniony 艣wit i dworzec zosta艂 otwarty. Wszed艂em, a tu niespodzianka - jedyne mi臋dzynarodowe po艂膮czenia to te do Rygi i Sankt Petersburga... Na dodatek autobus do Rygi odjecha艂 pi臋膰 minut temu. Cierpliwo艣膰 to cnota - kupi艂em bilet na nast臋pny autobus do Rygi i czeka艂em na 艂aweczce.
W ko艅cu nadjecha艂 upragniony autobus. Pe艂en wypas - wi-fi, klimatyzacja, a w pok艂adowym telewizorze teledysk... Faith No More?! To wygl膮da艂o zbyt pi臋knie i zastanawia艂em si臋, gdzie jest haczyk. Po kilku minutach straci艂em w膮tpliwo艣ci - po Faith No More nast膮pi艂a Rihanna, Britney Spears, Lady Gaga i jakie艣 rosyjskoj臋zyczne gwiazdki.
Troszk臋 si臋 zdrzemn膮艂em w autobusie, ale wysiad艂em w por臋. Moje pierwsze spostrze偶enie? Dworzec autobusowy w Rydze jest sto razy bardziej zadbany, ni偶 Dworzec Zachodni w Warszawie (a przy okazji trzy razy wi臋kszy). Zobaczy艂em, 偶e na g贸rze jest prysznic i oczywi艣cie od razu pobieg艂em. Mina troch臋 mi zrzed艂a, gdy zobaczy艂em cen臋 - trzy 艂aty... Tym niemniej jednak z ch臋ci膮 skorzysta艂em.
Kolejna niespodzianka - bilet do Warszawy okaza艂 si臋 by膰... stosunkowo tani. Bilet normalny kosztuje oko艂o 60 z艂otych, nie wspominaj膮c ju偶 o studenckim.
Odda艂em baga偶 do przechowalni i postanowi艂em zobaczy膰 jeszcze kawa艂eczek Rygi. Nogi niestety daleko mnie nie zanios艂y. Znalaz艂em ko艣ci贸艂, chcia艂em wej艣膰 do 艣rodka i poprosi膰 o bezpieczny powr贸t do domu. Nic z tego. Czwarty ko艣ci贸艂 w trakcie wyprawy i czwarty zamkni臋ty na cztery spusty.
Tu偶 przy dworcu znajduj膮 si臋 olbrzymie hale targowe, a stragany rozci膮gaj膮 si臋 znacznie, znacznie dalej. Po艣r贸d nich stoj膮 beczkowozy z kwasem chlebowym. Poprosi艂em sprzedawc臋 o du偶y kubek Kvassu i momentalnie poczu艂em, 偶e to jedna z najlepszych inwestycji w trakcie tej wyprawy. Zastanawia艂em si臋, czy kupi膰 ca艂膮 butelk臋 i wzi膮膰 do Polski. W tym momencie zacz臋艂a si臋 olbrzymia ulewa. Ludzie wr臋cz panikowali, czego艣 takiego jeszcze nie widzia艂em. Sprzedawcy zamkn臋li si臋 razem z beczkowozami. "No tak" - pomy艣la艂em w tym momencie - "kto艣 na g贸rze podj膮艂 decyzj臋 za mnie". Po kilku minutach jednak si臋 rozpogodzi艂o i wszystko wr贸ci艂o do normy. Bez namys艂u wzi膮艂em butelk臋.
Wszed艂em do hali, by zrobi膰 jakie艣 zakupy na drog臋 i 艂ezka zakr臋ci艂a mi si臋 w oku po raz kolejny. Tak pami臋ta艂em hal臋 nieopodal swojego domu w po艂owie lat 90., zanim j膮 zamkni臋to. Spaceruj膮c przez ten malutki skrawek Rygi mia艂em wra偶enie, 偶e cofn膮艂em si臋 troch臋 w czasie. 艁otwa nie zd膮偶y艂a odrzuci膰 tyle radzieckiego "dziedzictwa", co cho膰by Estonia, czy Polska.
Wybi艂a godzina. Wzi膮艂em swoje rzeczy i pomaszerowa艂em na odpowiednie stanowisko, a po d艂u偶szej chwili podjecha艂 autobus.
- Sergjbenrjhwvfmjrg? - spyta艂a mnie 艂adna 艁otyszka pakuj膮ca rzeczy do baga偶nika.
- Warszawa. - odpowiedzia艂em.
Naklei艂a co艣 na moim plecaku i po艂o偶y艂a go prawie na wierzchu.
- Dzi臋kuj臋. - wyszczerzy艂a do mnie z臋by, a ja zacz膮艂em si臋 zastanawia膰, kiedy raz us艂ysza艂em to s艂owo wypowiedziane tak poprawnie. Fin, kt贸ry podrzuci艂 mnie do Rovaniemi, m贸wi艂 nie藕le, ale czego艣 brakowa艂o. Inga nie mia艂a zielonego poj臋cia, jak to wym贸wi膰. Pani z wyspy Stord pr贸bowa艂a...
Ca艂a wyprawa stan臋艂a mi przed oczami, gdy drzema艂em w autobusie. Budzi艂em si臋 trzy razy - pierwszy raz w Wilnie, aby cho膰 postawi膰 stop臋 na litewskiej ziemi podczas postoju. Drugi raz ju偶 w Polsce, w okolicach Bia艂egostoku - w straszliwie g臋stej mgle, w艣r贸d p臋dz膮cych tir贸w (mia艂em nadziej臋, 偶e to tylko sen). Trzeci raz - w Markach.
"Warszawa, one hour" - powiedzia艂a 艁otyszka. A mo偶e to nie by艂a 艁otyszka? Ci臋偶ko stwierdzi膰, bo "do widzenia" powiedzia艂a do mnie r贸wnie nienagann膮 polszczyzn膮.
Wysiad艂em, wzi膮艂em sw贸j plecak z baga偶nika, poszed艂em w stron臋 miasta.
Nieca艂膮 godzin臋 p贸藕niej pi艂em ju偶 herbat臋 w swoim domu.
Mo偶e niegrzeczne by艂o trzymanie wystawionego kciuka podczas rozmowy, ale nie liczy艂em na to, 偶e faktycznie co艣 mo偶e si臋 zatrzyma膰, gdy jest nas czterech na poboczu. Niespodzianka! Zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. Ch艂opak i dziewczyna, na oko dwadzie艣cia-par臋 lat. Czarne stroje, w艂osy do ramion, mn贸stwo kolc贸w, makija偶, u ch艂opaka du偶y zarost. Motocykli艣ci troch臋 si臋 zl臋kli i odjechali, ja wrzuci艂em na luzie plecak do samochodu. Ch艂opak patrzy艂 na mnie spode 艂ba, jednak usiad艂em na tylnym siedzeniu ca艂kowicie oboj臋tnie, lekko si臋 u艣miechaj膮c. Troch臋 si臋 zdziwili, ale dwa lata w zespole gotyckim przyzwyczai艂y mnie do r贸偶nych stroj贸w. Jechali a偶 do Tampere. Strza艂 w dziesi膮tk臋.
Ko艂o 23 zatrzymali艣my si臋 po raz pierwszy, a mi uda艂o si臋 sfotografowa膰 pierwszy od wielu, wielu dni zach贸d s艂o艅ca.
Wysiedli艣my z samochodu i kierowca podszed艂 do mnie.
- I'm Mikko. - jego g艂os by艂 wr臋cz groteskowo wysoki, a r臋ka przypomina艂a fl膮dr臋. Poza tym dogadywali艣my si臋 艣wietnie, reszta podr贸偶y min臋艂a nam w rozmowie o fi艅skich i polskich zespo艂ach metalowych i o 4.30 dotarli艣my na du偶膮 stacj臋 benzynow膮 przed Tampere.
Poszed艂em na parking dla camper贸w, upewni艂em si臋, 偶e 偶adne dzikie zwierz臋 na mnie nie wyskoczy i jest czysto, a potem po艂o偶y艂em si臋 przy metalowej siatce oddzielaj膮cej parking od lasu.
W Tampere by艂em w okolicach 13.30. Mia艂em ma艂膮 pokus臋, 偶eby uda膰 si臋 do miasteczka o nazwie Nokia, jednak skapitulowa艂em. Na miejscu zasta艂em ju偶 jak膮艣 par臋 艂api膮c膮 stopa do Helsinek, wi臋c usiad艂em na przystanku i grzecznie poczeka艂em. Kiedy przysz艂a kolej na mnie, odszed艂em kilkadziesi膮t metr贸w od plecaka i wyszed艂em zza drzew, by by膰 jak najlepiej widoczny. Co jaki艣 czas jednak patrzy艂em do ty艂u i... bardzo dobrze, bo za kt贸rym艣 razem zobaczy艂em bezdomnego przypatruj膮cego si臋 moim rzeczom. Podszed艂em do niego szybkim krokiem, a ten spojrza艂 na mnie i... nienagann膮 angielszczyzn膮 powiedzia艂, 偶e zastanawia艂 si臋, do kogo to nale偶y.
W ko艅cu zatrzyma艂 si臋 samoch贸d. W 艣rodku m艂oda para - i to dos艂ownie! Ma艂偶e艅stwo z trzydniowym sta偶em, wioz膮ce garnitur z powrotem do wypo偶yczalni w Helsinkach. Idealnie. Po drodze okaza艂o si臋, 偶e s膮 zagorza艂ymi katolikami i wi臋kszo艣膰 trasy up艂yn臋艂a na dysputach o Biblii i chrze艣cija艅stwie w Polsce. Pocz臋stowali mnie malinami i czym艣, co wygl膮da艂o jak wi艣nie, jednak by艂o wielokrotnie s艂odsze.
Helsinki! Nie mam poj臋cia, co s膮dzi膰 o tym mie艣cie. Siedmiopi臋trowe "kamienice" z wielkiej p艂yty to jeden z najbardziej osobliwych widok贸w, jakie mia艂em okazj臋 widzie膰 (to samo z pewnym osiedlem - z jednej strony widok na zabytkow膮 cz臋艣膰 Helsinek, a z drugiej... na oczyszczalni臋 艣ciek贸w). Kontrastowa艂y w dziwny spos贸b z przepi臋kn膮, star膮 architektur膮. Wszystkie napisy na drogowskazach przet艂umaczono r贸wnie偶 na szwedzki - odetchn膮艂em z ulg膮, bo dzi臋ki temu wiedzia艂em, gdzie mam i艣膰.
W porcie si臋 pogubi艂em i przez przypadek poszed艂em najpierw do starej cz臋艣ci. Kiedy ju偶 si臋 zorientowa艂em, gdzie mam i艣膰, w moich nogach by艂o ju偶 kilka kilometr贸w wi臋cej i nic nie sz艂o tak 艂atwo. W ko艅cu jednak znalaz艂em w艂a艣ciw膮 drog臋 nad brzegiem Zatoki Fi艅skiej. I to w艂a艣nie w tamtym miejscu po raz pierwszy w 偶yciu podrywa艂 mnie lekko podpity gej.
- Fehrbfvanhmvnbfahkwjilngbjhavf!
- Nie m贸wi臋 po fi艅sku.
- M贸wi臋, 偶e te torby wygl膮daj膮 na strasznie ci臋偶kie. - tutaj delikatnie pog艂aska艂 mnie po ramionach. - Daj, ponios臋 ci. - zacz膮艂 g艂aska膰 mnie po plecach.
- Bardzo dzi臋kuj臋, ale poradz臋 sobie bez problemu.
- Ojej, spokojnie, nie jestem 偶adnym z艂odziejem ani nic! No widz臋, jak si臋 m臋czysz, pomog臋 ci, co ty na to?
- Dzi臋kuj臋. Nie.
- Idziesz na prom?
- Tak. P艂yn臋 do Tallina.
- O tej porze?
- Tak, jeszcze kursuj膮.
- Wiesz co, nie wydaje mi si臋. Chod藕 do mojego mieszkania, wezm臋 ci rzeczy, b臋dzie naprawd臋 fajnie...
Dodajmy do tego niski g艂os (kt贸ry w za艂o偶eniu mia艂 by膰 chyba poci膮gaj膮cy) i twarz w odleg艂o艣ci dziesi臋ciu centymetr贸w...
W ko艅cu jednak uda艂o mi si臋 oswobodzi膰 (upewni艂em si臋 najpierw, 偶e nic nie zgin臋艂o mi z kieszeni - okaza艂o si臋 jednak, 偶e pan mia艂 prawdopodobnie czysto towarzyskie zamiary).
W porcie okaza艂o si臋, 偶e promy do Tallina kursuj膮 24 godziny na dob臋, ale pan "nie-wydaje-mi-si臋" na pewno zapomnia艂 mi o tym powiedzie膰.
Plan by艂 prosty - mam gor膮czk臋, wi臋c w Tallinie nie wyci膮gam ju偶 kciuka, tylko id臋 na PKS do Warszawy. Wiedzia艂em, 偶e wysi膮d臋 z promu o 23, a pierwszy autobus odje偶d偶a o 6. Przygotowany na najgorsze, zszed艂em na l膮d.
Ale najgorszego wcale nie by艂o. Tallin jest pi臋kny i nie mog臋 si臋 ju偶 doczeka膰, by do niego wr贸ci膰. Pomijaj膮c kilku esto艅skich dres贸w, kt贸rzy 艣miali si臋 z moich baga偶y, mam tylko i wy艂膮cznie dobre wspomnienia. Przespacerowa艂em si臋 na polecan膮 przez Arnta star贸wk臋 i opad艂a mi szcz臋ka.
Niewiele polskich miast mo偶e konkurowa膰 z Tallinem.
Zatrzyma艂em si臋 w pobliskim fast-foodzie na pyszny koktajl z mango, a potem postanowi艂em uda膰 si臋 na Lastekodu 46. Dworzec autobusowy.
Przeszed艂em przez przypadek obok ameryka艅skiej ambasady. M贸j organizm nie wyrabia艂 i musia艂em zatrzyma膰 si臋 praktycznie naprzeciwko budynku, ale szybko za艂o偶y艂em plecak i ruszy艂em, gdy zobaczy艂em, 偶e w moj膮 stron臋 idzie stra偶nik, trzymaj膮c r臋k臋 na kaburze. Pewnie wzi膮艂 mnie za jakiego艣 szpiega, bo kto normalny wa艂臋sa si臋 przy ameryka艅skiej ambasadzie z ogromnym plecakiem o drugiej w nocy?
W ko艅cu. Lastekodu. Po艂o偶y艂em swoje rzeczy na opuszczonym przystanku autobusowym i odetchn膮艂em z ulg膮. Nie b臋dzie ju偶 du偶o wi臋cej d藕wigania. Wtedy te偶 zauwa偶y艂em, jak ciep艂o jest tej nocy... Wcze艣niej tak bardzo marz艂em, nawet maszeruj膮c z plecakiem. Tam? Prawdopodobnie najcieplejsza noc w 偶yciu sp臋dzona w ca艂o艣ci na dworze.
Kto艣 mi si臋 przypatrywa艂. Po chwili podszed艂 do mnie pewien cz艂owiek i zacz膮艂 m贸wi膰 co艣 po esto艅sku. Otworzy艂em szeroko oczy, nie mia艂em poj臋cia o czym do mnie m贸wi. Spojrza艂 i spr贸bowa艂 po rosyjsku... Ja pr贸bowa艂em angielskiego, niemieckiego, francuskiego. W ko艅cu uda艂o nam si臋 dogada膰 w rosyjsko-migowym (zreszt膮, kolejne 24 godziny mia艂y si臋 okaza膰 dla mnie niezwyk艂ym odkryciem - rozumiem rosyjski!). Rosjanin zaprosi艂 mnie do pobliskiego baru na kapu艣niak z pomidorami. Zrobi艂o mi si臋 mi艂o i poszed艂em, a on usiad艂 naprzeciwko mnie. "No zam贸w!". Aha. Czyli takie zaproszenie.
W ko艅cu nasta艂 upragniony 艣wit i dworzec zosta艂 otwarty. Wszed艂em, a tu niespodzianka - jedyne mi臋dzynarodowe po艂膮czenia to te do Rygi i Sankt Petersburga... Na dodatek autobus do Rygi odjecha艂 pi臋膰 minut temu. Cierpliwo艣膰 to cnota - kupi艂em bilet na nast臋pny autobus do Rygi i czeka艂em na 艂aweczce.
W ko艅cu nadjecha艂 upragniony autobus. Pe艂en wypas - wi-fi, klimatyzacja, a w pok艂adowym telewizorze teledysk... Faith No More?! To wygl膮da艂o zbyt pi臋knie i zastanawia艂em si臋, gdzie jest haczyk. Po kilku minutach straci艂em w膮tpliwo艣ci - po Faith No More nast膮pi艂a Rihanna, Britney Spears, Lady Gaga i jakie艣 rosyjskoj臋zyczne gwiazdki.
Troszk臋 si臋 zdrzemn膮艂em w autobusie, ale wysiad艂em w por臋. Moje pierwsze spostrze偶enie? Dworzec autobusowy w Rydze jest sto razy bardziej zadbany, ni偶 Dworzec Zachodni w Warszawie (a przy okazji trzy razy wi臋kszy). Zobaczy艂em, 偶e na g贸rze jest prysznic i oczywi艣cie od razu pobieg艂em. Mina troch臋 mi zrzed艂a, gdy zobaczy艂em cen臋 - trzy 艂aty... Tym niemniej jednak z ch臋ci膮 skorzysta艂em.
Kolejna niespodzianka - bilet do Warszawy okaza艂 si臋 by膰... stosunkowo tani. Bilet normalny kosztuje oko艂o 60 z艂otych, nie wspominaj膮c ju偶 o studenckim.
Odda艂em baga偶 do przechowalni i postanowi艂em zobaczy膰 jeszcze kawa艂eczek Rygi. Nogi niestety daleko mnie nie zanios艂y. Znalaz艂em ko艣ci贸艂, chcia艂em wej艣膰 do 艣rodka i poprosi膰 o bezpieczny powr贸t do domu. Nic z tego. Czwarty ko艣ci贸艂 w trakcie wyprawy i czwarty zamkni臋ty na cztery spusty.
Tu偶 przy dworcu znajduj膮 si臋 olbrzymie hale targowe, a stragany rozci膮gaj膮 si臋 znacznie, znacznie dalej. Po艣r贸d nich stoj膮 beczkowozy z kwasem chlebowym. Poprosi艂em sprzedawc臋 o du偶y kubek Kvassu i momentalnie poczu艂em, 偶e to jedna z najlepszych inwestycji w trakcie tej wyprawy. Zastanawia艂em si臋, czy kupi膰 ca艂膮 butelk臋 i wzi膮膰 do Polski. W tym momencie zacz臋艂a si臋 olbrzymia ulewa. Ludzie wr臋cz panikowali, czego艣 takiego jeszcze nie widzia艂em. Sprzedawcy zamkn臋li si臋 razem z beczkowozami. "No tak" - pomy艣la艂em w tym momencie - "kto艣 na g贸rze podj膮艂 decyzj臋 za mnie". Po kilku minutach jednak si臋 rozpogodzi艂o i wszystko wr贸ci艂o do normy. Bez namys艂u wzi膮艂em butelk臋.
Wszed艂em do hali, by zrobi膰 jakie艣 zakupy na drog臋 i 艂ezka zakr臋ci艂a mi si臋 w oku po raz kolejny. Tak pami臋ta艂em hal臋 nieopodal swojego domu w po艂owie lat 90., zanim j膮 zamkni臋to. Spaceruj膮c przez ten malutki skrawek Rygi mia艂em wra偶enie, 偶e cofn膮艂em si臋 troch臋 w czasie. 艁otwa nie zd膮偶y艂a odrzuci膰 tyle radzieckiego "dziedzictwa", co cho膰by Estonia, czy Polska.
Wybi艂a godzina. Wzi膮艂em swoje rzeczy i pomaszerowa艂em na odpowiednie stanowisko, a po d艂u偶szej chwili podjecha艂 autobus.
- Sergjbenrjhwvfmjrg? - spyta艂a mnie 艂adna 艁otyszka pakuj膮ca rzeczy do baga偶nika.
- Warszawa. - odpowiedzia艂em.
Naklei艂a co艣 na moim plecaku i po艂o偶y艂a go prawie na wierzchu.
- Dzi臋kuj臋. - wyszczerzy艂a do mnie z臋by, a ja zacz膮艂em si臋 zastanawia膰, kiedy raz us艂ysza艂em to s艂owo wypowiedziane tak poprawnie. Fin, kt贸ry podrzuci艂 mnie do Rovaniemi, m贸wi艂 nie藕le, ale czego艣 brakowa艂o. Inga nie mia艂a zielonego poj臋cia, jak to wym贸wi膰. Pani z wyspy Stord pr贸bowa艂a...
Ca艂a wyprawa stan臋艂a mi przed oczami, gdy drzema艂em w autobusie. Budzi艂em si臋 trzy razy - pierwszy raz w Wilnie, aby cho膰 postawi膰 stop臋 na litewskiej ziemi podczas postoju. Drugi raz ju偶 w Polsce, w okolicach Bia艂egostoku - w straszliwie g臋stej mgle, w艣r贸d p臋dz膮cych tir贸w (mia艂em nadziej臋, 偶e to tylko sen). Trzeci raz - w Markach.
"Warszawa, one hour" - powiedzia艂a 艁otyszka. A mo偶e to nie by艂a 艁otyszka? Ci臋偶ko stwierdzi膰, bo "do widzenia" powiedzia艂a do mnie r贸wnie nienagann膮 polszczyzn膮.
Wysiad艂em, wzi膮艂em sw贸j plecak z baga偶nika, poszed艂em w stron臋 miasta.
Nieca艂膮 godzin臋 p贸藕niej pi艂em ju偶 herbat臋 w swoim domu.



16:37
Unknown